Nieznane wspomnienia o Romy cz. II

Magda Schneider, matka Romy

Magda Schneider „Wenn ich zurückschau…”, Wspomnienia, pod redakcją Renate Seydel, Ullstein Buch, 1992

„Kiedyś twierdzono, że Romy stanowi typowo niemiecki ideał, któremu inne dziewczyny chciałyby dorównać, ponieważ jest to również idealny obraz większości młodych mężczyzn. Twierdzono,  że w Niemczech typ wampa, uwodzicielki, seksbomby nigdy nie mógł zakorzenić się w kinach. Dlatego Romy była możliwa do pomyślenia tylko w Niemczech. Niewątpliwie było w tym trochę prawdy – i myślę, że to całkiem dobre i satysfakcjonujące.

Z drugiej jednak strony to tylko połowa prawdy. Zagraniczne sukcesy filmów Romy prowadzą mnie do innego wniosku. Romy nie uosabia ideału, który obowiązuje tylko w Niemczech czy na przykład w krajach skandynawskich – ludzkie wartości, takie jak naturalność, czystość i ciepło serca, obowiązują na całym świecie. Są trwałe i zawsze mogą liczyć na sympatię, niezależnie od wszystkich ówczesnych mód, niezależnie od tego, czy nazywa się je „dekadencją czy „seksem”.

( Str. 134 )

„W sierpniu 1955 roku rozpoczęły się zdjęcia do SISSI, ponownie pod kierownictwem Ernsta Marischki i ponownie zatrzymaliśmy się w Hotelu Sacher w Wiedniu. Minął rok i świętowaliśmy 17. urodziny Romy.

Gustav Knuth i ja zagraliśmy bawarską parę, księcia Maxa i księżną Ludwikę, rodziców przyszłej cesarzowej Sissi, która poślubi austriackiego cesarza Franciszka Józefa, granego przez Karlheinza Böhma. Parę tę zagraliśmy również w dwóch kolejnych filmach, SISSI II oraz SISSI III, które miały premierę w 1956 i 1957 roku.

Wciąż bardzo dobrze je pamiętam. Przy pierwszym filmie SISSI wszędzie w studiu były tablice z tekstami dialogów dla dorosłych aktorów. Romy naiwnie zapytała, czy może mieć takie tablice. Nie, powiedzieli jej, tak młoda osoba musi nauczyć się tekstu na pamięć. I nauczyła się, bardzo szybko. I już wtedy zrozumiała, że dyscyplina jest najważniejsza w życiu aktora.

Młoda dziewczyna w 1957 roku, która w filmie musi zagrać pełną wdzięku rolę z czasów sprzed przełomu wieków, nie jest tożsama z postacią filmową w życiu prywatnym. Niemniej jednak wielu, którzy znają Romy osobiście, wierzy, że w jakiś tajemniczy sposób prowadzi życie Sissi poza ekranem. Dwie godziny Sissi w kinie – tak. To wspaniałe i satysfakcjonujące dla aktorki, dla każdego uczestnika, choć raz wzruszyć ludzi, zachwycić ich, rozśmieszyć, sprawić, że zapomną o codzienności. To urzekające, gdy reżyser taki jak Ernst Marischka przywraca do życia postacie z tamtych czasów z wdziękiem i w swoim kultowym stylu. Ale Sissi w domu – nie. Przeniesiona do życia prywatnego też byłaby pewnie nienaturalna. Być może wyjaśniłam, co mam na myśli. Kiedy przeglądam grube teczki, w których zgromadzono wiele z tego, co napisano o Romy, moja własna córka wydaje się obcą istotą. Byłoby straszne, gdyby naprawdę była tym cukierkowym stworzeniem rodem z wyobraźni producentów syropu.”

( Str. 146 / 147 )

„Mieliśmy najlepsze wrażenie odniesionego sukcesu, kiedy lecieliśmy na premierę do Madrytu. Kiedy wystartowaliśmy z Frankfurtu, usłyszeliśmy, że syn ostatniego cesarza Austrii, Otto von Habsburg, podróżuje do Madrytu tym samym samolotem. Wybierał się tam, aby wygłosić wykład na temat „Świat po bitwie pod Budapesztem”. Co za zbieg okoliczności, że w tym samym samolocie znalazł się potomek cesarzowej Sissi, którą Romy sportretowała w filmie! Równie dobrze mogłabym przywitać się z moim wnukiem” – powiedziała Romy.

Na lotnisku w Madrycie czekało nas entuzjastyczne przyjęcie. Przylot do Madrytu przyciągnął na lotnisko tysiące Hiszpanów. (…) Muszę przyznać, że nigdy nie doświadczyłam czegoś podobnego. Dwanaście tysięcy krzyczących, popychających się i gestykulujących ludzi rzuciło się w naszą stronę. Zostaliśmy niemal zmiażdżeni przez kordon policji. W budynku lotniska rozentuzjazmowany tłum wybił okna i wyważył drzwi. Personel medyczny musiał wynosić omdlałych, posiniaczonych i rannych ludzi.

Czasami się bałam. Rozentuzjazmowany tłum może być prawie tak samo niebezpieczny jak rozzłoszczony. Romy doświadczyła już tego, że kawałki ubrania zostały zerwane z jej ciała, a ja miałam podobne doświadczenie w wiwatującym tłumie. (…)

Powodem tego wyjątkowego przyjęcia był fakt, że nasz pierwszy film SISSI był wyświetlany w trzech głównych kinach w Madrycie przez 48 tygodni, ustanawiając wyjątkowy rekord. Przez ponad rok był wyświetlany w dziesięciu innych kinach na przedmieściach. Po raz pierwszy niemiecki film odniósł taki sukces w Hiszpanii. Jeden z dyplomatów skomentował nawet: „To, co nie udało się niemieckiemu attaché kulturalnemu od lat, ten film zrobił za jednym zamachem”.

( str. 152 i dalsze )

Gustav Knuth, filmowy ojciec Sissi

Gustav Knuth: „Mit einem Lächeln im Knopfloch„, Fischer Taschenbuch Verlag, 1976

„Nigdy nie przestaje mnie zadziwiać, jakie niewyobrażalne efekty na odległość można osiągnąć jako aktor dzięki filmowi. Na przykład jakieś osiem lat temu spędziłem wakacje w Grecji. Myślałem, że nikt mnie tam nie zna. Ale nic bardziej mylnego! Kiedy stałem z żoną przed Akropolem w Atenach, podziwiając tę szlachetną budowlę, nagle podbiegł do mnie sprzedawca pocztówek, przytulił mnie i obsypał potokiem greckich słów, z których mogłem usłyszeć tylko w kółko: „Papa de Sissi! Papa de Sissi!”. Później powiedziano mi, że trzy filmy SISSI, w których grałem bawarskiego księcia Maxa, ojca Romy Schneider, również odniosły ogromny sukces w Grecji.

A propos Romy Schneider! Kiedy grała Sissi, była taką słodką dziewczyną i dla mnie taką pozostała do dziś. Kiedy spotykamy się gdzieś przypadkiem, zawsze wybucha między nami stara serdeczność.

Kolorowe zdjęcia z trzech filmów SISSI należą do tych filmowych wspomnień, których nie chciałbym przegapić. Po raz kolejny były to filmy ludowe w najlepszym tego słowa znaczeniu. Ernst Marischka, reżyser, wykonał świetną robotę. Stara imperialna era została ponownie przedstawiona w pięknych obrazach. Nie szczędzono wysiłków ani wydatków. I Bóg wie, że to się opłaciło. Wiem, że teraz młodzi koledzy uśmiechają się na myśl o nowej fali filmów…”.

( Str. 137 / 138 )

Peter Weck, filmowy Karl Ludwig, jedyny żyjący aktor z obsady SISSI

Peter Weck „War’s das?„, Amalthea Signum Verlag, 2010

„W 1954 roku grałem w MÄDCHENJAHRE EINER KÖNIGIN i po raz pierwszy byłem filmowym partnerem Romy Schneider. Ona grała młodą angielską królową Wiktorię, ja Henryka Orańskiego, jednego z jej nieszczęśliwych zalotników. Ernst Marischka był odpowiedzialny za scenariusz i reżyserię.

Scena, w której grałem kandydata na męża, została nakręcona w wiedeńskim Hofburgu, z wielkim wysiłkiem i dużą liczbą ludzi. Setki statystów odgrywało rolę dworzan, a na jednym z tronów siedziała Jej Młodzieńczo Śliczna Wysokość, królowa Wiktoria alias Romy Schneider. Oprócz mnie, w ogromnej sali zebrali się Adrian Hoven i Rudolf Lenz, by wymienić tylko kilku adoratorów walczących o piękną królewską rękę.

Ta krótka scena w sali tronowej ciągnęła się przez trzy lub cztery dni. Otoczony przez statystów, po prostu stałem z innymi kandydatami, nie mogąc złożyć wizyty królowej. Zamiast tego zajmowano się oświetleniem, aranżacjami i innymi scenami.

W końcu nadszedł czas na moją scenę: Henryk Orański przed królową Anglii. Uwolniony od bezczynnego czekania, rzuciłem się naprzód, ale, niech to diabli, potknąłem się o moją własną szablę, która trafiła prosto między moje stopy, więc upadłem jak długi przed Romy siedzącą na tronie.

Pomyślałem sobie wtedy: „Moja kariera filmowa dobiegła końca!” i najchętniej zapadłbym się pod ziemię. Ale, ku mojemu zdumieniu, ani ziemia, ani podłoga Hofburga nie rozstąpiły się i nic więcej katastrofalnego się nie wydarzyło. Romy Schneider przyjęła wpadkę z szablą z czarującym uśmiechem. Na szczęście Ernst Marischka również nie był zdenerwowany. Wręcz przeciwnie, w trakcie kręcenia filmu nawet się zaprzyjaźniliśmy. „

( Str. 80 )

„W 1955 roku Ernst Marischka nakręcił swój pierwszy film SISSI z Romy Schneider i Karlheinzem Böhmem. Marischka, którego poznałem w MÄDCHENJAHRE EINER KÖNIGIN i którego nie odstraszyła moja niespodziewana wpadka z szablą, obsadził mnie w roli arcyksięcia Karla Ludwiga, młodszego brata cesarza Franciszka Józefa. Podobnie jak wiele innych kwestii w tej romantycznie przekształconej i humorystycznej wersji filmowej, postać Karla Ludwiga odbiegała od oryginalnego modelu i została w rzeczywistości zafałszowana: miał zostać pokazany sympatyczny młody człowiek, który ubóstwiał młodą Sissi. I to byłem ja.

To były cudowne chwile podczas kręcenia: reżyser Marischka po prostu mnie uwielbiał i codziennie powiększał moją rolę: jeszcze jedna mała scena, jeszcze jedno ujęcie z Romy… W dodatku pani Marischka dawała mi słodycze przy każdej okazji, więc przeszedłem przez ten film radośnie. Potem przyszła premiera w kinie Apollo w Wiedniu. Cóż za rozczarowanie! Niewiele zostało z moich pięknych scen. Zostały wycięte. Dystrybutor filmu uzasadnił to argumentem, że młodszy brat cesarza nie może mieć większej roli niż cesarz Franciszek Józef.

Oczywiście byłem strasznie przygnębiony i zasmucony ponad miarę, myśląc, że mój występ nie spełnił oczekiwań i że w ten sposób moja kariera filmowa dobiegła końca. Romy, z drugiej strony, próbowała we wzruszający sposób podnieść mnie na duchu i zapewniła mnie: „To nie twoja wina! Uwierz mi! To wina dystrybutora! Nie masz się o co obwiniać!”.

Wiedeński dziennikarz i autor książek Georg Markus, z którym się przyjaźnię, zapytał mnie kiedyś, czy w tamtym czasie miałem poczucie, że Romy jest kimś wyjątkowym. Oczywiście, że tak! Romy była naturalna na wskroś i czarowała swoim dziecięcym głosem i była bardzo naturalna. W swojej beztrosce przypominała źrebaka, który brykał podczas sesji i był w ciągłym nastroju do wygłupów. Powściągała ją jedynie matka, Magda Schneider, która niestety zawsze była przy niej i miała ją na oku. (…)

Po oszałamiającym sukcesie SISSI, Ernst Marischka nakręcił jeszcze dwie części z Romy Schneider i Karlheinzem Böhmem jako parą cesarską, ale w tych filmach młodszy brat cesarski nie był już potrzebny w tej historii… „

( str. 188 i dalsze )

Sarah Biasini, córka Romy

Jean- Pierre Lavoignat mit Sarah Biasini: Romy, Edel Germany, 2012 

-Czy pamięta Pani pierwsze filmy, w których zobaczyła Pani swoją mamę?

-Oczywiście, były to filmy SISSI! Musiałam mieć wtedy sześć, siedem lub osiem lat, nie pamiętam dokładnie… Nieuchronnie powiązałam to, co widziałam, z faktem, że na ekranie była moja matka, ale poza tym automatycznie pojawił się pewien dystans. Zwłaszcza, że w SISSI miała zaledwie siedemnaście lat. Więc to było jak patrzenie na młodzieńcze zdjęcia własnej mamy: patrzysz na nią uśmiechniętą, „a więc tak wyglądała, gdy miała siedemnaście lub osiemnaście lat…”. To jest moja mama, a jednocześnie jeszcze jej nie ma. Podchodzi się do tego z dystansem. Mam takie samo wrażenie, gdy patrzę na zdjęcia mojego ojca, gdy był młody. Co więcej, filmy SISSI to nieszkodliwe historie miłosne, a kiedy jesteś małą dziewczynką, dajesz się ponieść historii, marząc o balach, pięknych sukniach i księciu z bajki!

Bardzo szybko po SISSI zobaczyłam CESAR I ROSALIE i oglądałam ten film wiele, wiele razy. Nie oglądałam go co miesiąc, ale oglądałam go prawie co miesiąc! Ten film jest jednym z tych, które znam najlepiej. Podoba mi się w nim wszystko: gatunek, muzyka, historia, dialogi, wszystko! Nawet ówczesna moda, ówczesny Paryż…. Wszystko! Ma się wrażenie, że wtedy wszystko było piękniejsze niż teraz, bardziej stylowe, doskonalsze, bardziej eleganckie…”

(str. 29)

***

Część I.

Zapraszam również do lektury innych wspomnień o Romy.

Dodaj komentarz