Odnalezione listy Mary Vetsery

Rankiem 30 stycznia 1889 roku w myśliwskim pałacyku Mayerling odnaleziono martwe ciało następcy tronu austro-węgierskiego, arcyksięcia Rudolfa, a także jego ówczesnej kochanki, baronówny Mary Vetsery. Wydawało się, że sprawa jest już zamknięta, jednak przed kilkoma dniami dokonano sensacyjnego odkrycia – austriacka Biblioteka Narodowa poinformowała, że w trakcie przeglądu archiwów austriackiego Schoellerbanku odkryto w jednej ze skrytek trzy listy pożegnalne Marii Vetsery, napisane tuż przed jej tragiczną śmiercią. Mają one z pewnością olbrzymią wartość historyczną.

Do tej pory historycy podejrzewali bowiem, że wszystkie listy Mary zostały zniszczone przez jej matkę, która sporządziła ich częściowe odpisy. Treść listów była częściowo znana od dość dawna, jednak dopiero teraz okazało się, że była wierna oryginałowi. Dotąd uważano, że poza pożegnaniem skierowanym przez Rudolfa do żony Stefanii nie zachował się żaden oryginalny list związany ze śmiercią kochanków…

Listy Mary zostały przekazane austriackiej Bibliotece Narodowej, gdzie zostaną poddane zabiegom konserwatorskim, a następnie skatalogowane i udostępnione w formie cyfrowej.

*

*

Listy znajdowały się w oryginalnym skórzanym etui z pieczęciami arcyksięcia Rudolfa, zdeponowanym przez anonimową osobę w jednej ze skrytek w 1926 roku. Etui zawierało także fotografie i inne dokumenty rodziny Vetsery, w tym świadectwo chrztu Marii i dwa egzemplarze aktu jej zgonu.

W listach skierowanych do matki i siostry Hanny młoda baronówna jednoznacznie deklarowała zamiar popełnienia wspólnie z Rudolfem samobójstwa, gdyż „nie może oprzeć się miłości”. W liście do brata Feriego zapowiadała tylko, że będzie nad nim „czuwać z innego świata”, zaś matkę prosiła o wybaczenie.

Oto przetłumaczona treść odnalezionych listów:

*

Droga Matko,
przebacz mi to, co zrobiłam. Nie mogłam oprzeć się miłości.

W porozumieniu z Nim [Rudolfem] pragnę spocząć obok Niego na cmentarzu Alland.

Będę szczęśliwsza po śmierci niż za życia.
Twoja Mary

*

*
Mój drogi Feri,
niestety nie mogłam Cię już więcej zobaczyć. Żegnaj, będę nad Tobą czuwać z innego świata, ponieważ bardzo Cię kocham.
Twoja wierna siostra,
Mary

*

*
Moja droga Hanno,
na kilka godzin przed śmiercią pragnę Cię jeszcze pożegnać. Niedługo oboje [z Rudolfem] udamy się w błogą podróż w nieznany, inny świat. Pomyśl czasem o mnie, bądź szczęśliwa, wyjdź za mąż tylko z miłości. Ja tego uczynić nie mogłam, a skoro nie mogłam oprzeć się miłości, idę wraz z Nim na spotkanie śmierci.
Twoja Mary

PS. (…) [Mary prosi tutaj o pozdrowienie swoich znajomych, przekazanie jednemu z nich jej pierścienia i przeproszenie za nieobecność na nadchodzących wydarzeniach]
Bratfisch pięknie nam wczoraj jodłował, w podzięce podarowałam mu mój zegarek i pierścień. Rodzina Hulka nie ponosi żadnej winy w tym, co się stało, wszystko uczyniłam z własnej wolnej woli i bez niczyjej pomocy. (…) Moją biżuterią rozporządzaj według własnego uznania. Nie płacz za mną, idę z radością na spotkanie niebios. (…) Dziś jest tak pięknie na dworze, że aż myślami wraca się do Schwarzau. Filip Coburg poluje tu dzisiaj, szkoda tylko, że nie ma z nim pięknej Luizy. Pomyśl tylko o linii życia na mojej dłoni! Jeszcze raz żegnaj! Pozdrów serdecznie Tobisslin. Nie zapomnij przynieść albo przysłać na mój grób kwiaty gardenii – co roku 13 stycznia* i w rocznicę [śmierci]. Moim ostatnim życzeniem jest prośba do mamy, aby dalej opiekowała się rodziną Hulka, aby nie cierpieli z mojej winy.

Mary Vetsera

*

* 13 stycznia 1889 roku po raz pierwszy doszło do zbliżenia fizycznego Marii i Rudolfa. Zaledwie 17 dni przed dramatem z Mayerling zostali kochankami… Datę też baronówna kazała wygrawerować na papierośnicy, którą podarowała Rudolfowi.

*

*

***

*

Rudolf natomiast pisał do swojej żony w sposób następujący:

Kochana Stefanio!
Jesteś oswobodzona od mojej obecności i utrapienia; bądź szczęśliwa na swój sposób. Bądź dobra dla Małej
[ich córki, Erzi], bo jest jedyną, co pozostanie po mnie. Wszystkim Znajomym, zwłaszcza Bombelles’owi [ochmistrz Rudolfa], Spindlerowi [jego nauczyciel], Latour [jego wychowawca], Wowo [ukochana mamka Rudolfa, baronowa Szarlota von Welden], Giseli [starsza siostra Rudolfa], Leopoldowi [mąż Gizeli], etc. etc. przekaż moje ostatnie pozdrowienie.
Dążę spokojnie ku śmierci, która jako jedyna może uratować moje dobre imię.
Ściskam Cię najserdeczniej.
Twój kochający Rudolf

*

Arcyksiążę Rudolf z małżonką, Stefanią

*

Tragedia w Mayerling była olbrzymim ciosem dla matki Rudolfa, cesarzowej Elżbiety, z którego już nigdy się nie podniosła. Do końca życia nosiła żałobę po przedwcześnie zmarłym synu, któremu za życia poświęciła zdecydowanie za mało czasu i uwagi… Ilekroć cesarzowa Elżbieta wspominała syna, ton jej głosu zdradzał gorycz matki, której odebrano marzenia. Nigdy nie powiedziała wprost, kogo obarcza winą za tę tragedię. W rozmowie z bratem Sisi ubolewała: „Bodajby cesarz nigdy nie przestąpił progu naszego domu, nigdy mnie nie zobaczył. Iluż cierpień oszczędziłoby to jemu i mnie!”. Maria Waleria stwierdziła natomiast, że „Mama już nigdy nie będzie taką, jaką była dawniej, zazdrości Rudolfowi śmierci i sama wyczekuje na nią tęsknie dniem i nocą”.

Początkowo to właśnie Mary Vetserę oskarżano o śmierć Rudolfa, jednak później oczyszczono ją z zarzutów. Do dziś nie wiadomo, czy w Mayerling doszło do tzw. podwójnego samobójstwa (tzn. zabójstwa Vetsery za jej zgodą przez Rudolfa, który następnie sam odebrał sobie życie), czy było to morderstwo na tle politycznym, jako że arcyksiążę Rudolf był bardzo zaangażowany w politykę. W tę wersję o morderstwie arcyksięcia wierzy jego prawnuczka, Stephanie de Windisch-Graetz. Wrogość między Rudolfem a cesarzem Franciszkiem Józefem wynikała między innymi z odmiennych poglądów politycznych ojca i syna. Za oznakę owej animozji wystarczy fakt, że Rudolf zostawił swojemu pokojowemu, Loschkowi, list pożegnalny, natomiast do własnego ojca nie napisał ani słowa…

*

*


Do ukucia romantycznej legendy z pewnością przyczynił się fakt, że Rudolf podarował Marii żelazny pierścień z wygrawerowanymi dużymi literami: I.L.V.B.I.D.T. – (In Liebe Vereint Bis In Den Tod), co w tłumaczeniu na język polski znaczy: Związani miłością aż do śmierci. Niektórzy interpretują to jako zapowiedź tego, co stało się w Mayerling. Baronówna zaś ofiarowała mu złotą papierośnicę i kazała na niej wygrawerować: 13 stycznia 1889*. Dzięki przeznaczeniu.

*

Słowa wyryte na nagrobku Mary są również intrygujące. To cytat z księgi Hioba:

*
Człowiek [zrodzony z niewiasty 
ma krótkie i bolesne życie] 
wyrasta i więdnie jak kwiat
[przemija jak cień chwilowy].

Wiadomo, że Rudolf proponował tzw. podwójne samobójstwo swojej wieloletniej kochance, wiedeńskiej prostytutce, Mitzi Kaspar, która jednak mu odmówiła. Stefania, żona Rudolfa, tak pisała o romansie jej męża i Marii: Maria Vetsera? Kim była Maria Vetsera? Jedną z wielu. Noc przed swoją śmiercią w Mayerlingu Rudolf spędził z Mitzi Caspar!
W każdym razie legenda przerobiła prawdopodobnie tylko przelotną miłostkę Rudolfa w nieśmiertelną miłość, zwieńczoną wspólną śmiercią kochanków (jako, że Rudolf podobno nie uzyskał zgody na rozwód i poślubienie Mary). Kto wie, czy gdyby Rudolf nie postradał życia tej nocy, jak potoczyłyby się losy monarchii naddunajskiej…

Więcej o tragedii w Mayerling przeczytacie tutaj: 1, 2, 3, 4 oraz na blogu Koseatry.

Owiana tajemnicą śmierć Rudolfa stała się też inspiracją dla twórców filmu „Mayerling” z niedawno zmarłym Omarem Sharifem w roli głównej oraz „Arcyksięcia Rudolfa”. Obydwie produkcje bardzo polecam – z tym, że ta druga jest bardziej realistyczna.

*

Nowa książka o cesarzowej Sisi

Niedawno dowiedziałam się o nowej powieści Allison Pataki, autorki bestsellera „The Traitor’s Wife”, która tym razem zainspirowała się historią młodziutkiej bawarskiej księżniczki, znanej nam jako Sisi. Książka nosi tytuł „The Accidental Empress” i opowiada o losach Elżbiety, która przez przypadek zostaje cesarzową – dzięki zauroczeniu Franciszka Józefa, który miał przecież pojąć za żonę jej siostrę, Helenę… To opowieść o tym, co dzieje się po bajkowym ślubie pięknej księżniczki i przystojnego cesarza, czyli o tym, co kryje się pod słynnym zdaniem kończącym baśnie dla dziewcząt „… i żyli długo, i szczęśliwie”

*

*

Powieść Pataki to nie podręcznik do historii – oprócz faktów znalazło się też oczywiście miejsce na inwencję autorki, która sprawiła, że książka ma opinię wciągającej i niezmiernie interesującej. Osobiście mam nadzieję na ciekawą powieść, mniej bajkową a bardziej realistyczną, ponieważ baśniową wersję tej historii mogliśmy już zobaczyć w znakomitej filmowej trylogii „Sissi” z Romy Schneider oraz produkcji „Sisi” z Cristianą Capotondi. Zawsze byłam zdania, że najlepsze filmy i książki tworzą osoby związane z danym krajem (w tym przypadku musical „Elisabeth”), a nie osoby postronne (czego dowiodło mnóstwo amerykańskich produkcji o dziejach Europy i ekranizacji europejskich powieści), jednak jestem bardzo ciekawa tej książki i na pewno ją przeczytam. Powieść Allison Pataki z pewnością przyczyni się to do wzrostu zainteresowania postacią prawdziwej cesarzowej – zwłaszcza wśród Amerykanów, ale też czytelników innych narodowości. Zapowiedź książki na Youtube znajdziecie tutaj, zaś wypowiedź jej autorki – pod tym linkiem.

*

*

Gwoli ścisłości, imię Sisi brzmi Elisabeth (nie: Elizabeth),

zaś stroje bohaterów są tylko bardzo luźno osadzone na historycznych realiach

(tzn. jest to chyba wersja typowo amerykańska 😉

*

***

Warto też wspomnieć, że autorka książki wspomina w jednym z wywiadów o uderzającym podobieństwie losów „bajkowej cesarzowej” i „królowej ludzkich serc”, księżnej Diany, jakie dostrzegła przed kilkoma laty. Temu porównaniu poświęciłam dwa artykuły (12), do przeczytania których bardzo Was zachęcam.

*

*

Jako że jestem tłumaczem, nie ukrywam, że bardzo chętnie przyjęłabym zlecenie przetłumaczenia tej książki na polski 🙂

*

*** 

*****

Właśnie dowiedziałam się, że książka ukazała się już w Polsce pod zmienionym w stosunku do oryginału tytułem: „Sisi – Cesarzowa mimo woli”. Jeśli ktoś już czytał – zapraszam do dzielenia się opiniami w komentarzach 🙂

Uważam jednak, że oryginalne wersje okładki są o wiele ładniejsze od polskiej. Ponadto modelka na zdjęciu w żaden sposób nie nawiązuje do postaci cesarzowej (po pierwsze: nie ma na sobie tzw. sukni z epoki krynoliny, lecz w stylu empire, a po drugie: Sisi na pewno nie była rudowłosa, nosiła też zupełnie inną fryzurę). No cóż, taką decyzję podjęli polscy wydawcy i nie pozostaje nic innego, jak się z tym pogodzić…

Darmowy fragment powieści można przeczytać tutaj.

*

*

*

Do tej pory zetknęłam się z bardzo pozytywnymi komentarzami pod adresem te książki i przyznam szczerze, że nie mogę się doczekać, kiedy ją przeczytam (i Wam o niej opowiem!). Wiadomo, że już na początku 2016 roku ukaże się druga część tej powieści (tzw. sequel).

Zapraszam Was również do lektury mojego artykułu na temat innej powieści o cesarzowej Sisi – tym razem w stylu romantasy 🙂

*

Fryzura a’la Sisi – krok po kroku

Pisałam już o niezwykle pięknych i bujnych włosach cesarzowej Elżbiety, ale teraz przyszedł czas na opisanie tajników wykonania fryzury Sisi, o której marzy niejedna z nas. Może warto poświęcić chwilę, aby móc wykonać i zachwycać przepiękną, romantyczną fryzurą, nadającą się zarówno na co dzień, jak i na wielkie wyjścia? 🙂

*

Piękna niczym cesarzowa

Mademoiselle Sisi – krok po kroku

*

Oczywiście do wykonania poniższej fryzury potrzebne są dość długie włosy – najlepiej sięgające za łopatki. Poniżej przedstawiam krótkie streszczenie opisu wykonania fryzur oraz link do tutorialu (w języku niemieckim:  0:57 – 2:08):

1. Włosy rozczesać i zrobić przedziałek na środku głowy.

2. Wydzielić pasmo włosów po każdej stronie głowy i lekko zrolować, zabezpieczyć wsuwkami i delikatnie przygnieść do głowy.

 3. Resztę włosów podzielić na 3-4 pasma i każde z nich zapleść w warkocz. Końcówki związać gumką.

4. Okręcić jeden ze środkowych warkoczy na tyle głowy, a następnie okręcić wokół niego drugi z nich, a na końcu dwa zewnętrzne, uważając przy tym, by schować wystające „ogonki” (końcówki warkoczy związane gumką).

5. Fryzurę zabezpieczyć wsuwkami i spinkami.

 Et voilà!

Warkocze upięte z tyłu to fryzura bardzo oryginalna, niezmiernie romantyczna, podkreślająca kobiece piękno i subtelność urody. Pomijając to, że jest stosunkowo czasochłonna w wykonaniu, to jest wygodna w noszeniu, a przede wszystkim… robi wielkie wrażenie! Idealnie komponuje się ze zwiewnymi sukienkami, wplecionymi we włosy kwiatami, jak i stylem casual. Perfekcyjny wybór na ślub, randkę albo… wyjście ze znajomymi.

Polecam – nie tylko na wystawne okazje! 🙂

Stylem cesarzowej można zainspirować się także… z okazji ślubu! Garść ślubnych inspiracji znajdziecie tutaj (niekoniecznie musicie być posiadaczkami tak długich i gęstych włosów, jak sama cesarzowa 🙂

***

Jeśli macie ochotę na inne fryzury inspirowane uczesaniami cesarzowej, zachęcam do obejrzenia poniższych filmików: 1, 2 (ten drugi w j. niemieckim), 3 (w j. angielskim). Polecam również ten filmik (w j. angielskim), przedstawiający pracę z peruką i make-up w stylu cesarzowej.

Zapraszam także do lektury notki o włosach Elżbiety i jej niezwykłych fryzurach, jej legendarnej urodzie i sekretnych przepisach piękności!

*

PS. Notka powstała dzięki inspiracji Agaty, za co jej serdecznie dziękuję 🙂

Sekrety cesarskiej alkowy cz. II

Miłość pary cesarskiej przygasa, mimo, iż Franciszek Józef jest wciąż zauroczony piękną małżonką. Jednak seks nie odgrywał raczej w jej życiu większej roli, o czym świadczą m.in. dwa wersy jej autorstwa:

Nie dla mnie uroki miłości, wino to też kłopoty,

Pierwsze wywołują mdłości, a drugie – wymioty!

*

*

Elżbieta cierpiała prawdopodobnie na anorexia nervosa, chorobliwy wstręt do jedzenia w połączeniu z drakońskimi głodówkami i silną potrzebą ruchu. Przez psychologów jest to tłumaczone odrazą do wszystkiego, co jest cielesne i obfite, nade wszystko do seksualności. Była zbyt delikatna i wrażliwa na związek z „normalnym” mężczyzną, dlatego uciekała w fantastyczne związki z umarłymi bohaterami, którzy nie mogli jej wyrządzić krzywdy.

Swej niechęci do seksualności Sisi nie mogła nawet ukryć w przyszłości w stosunkach z najmłodszą córką, Marią Walerią. Gdy ta wyszła za mąż i zaszła w ciążę, Sisi mówiła, że niecierpliwi się, by zobaczyć jej zmienioną postać i że „wstydzi się za nią”. Miała też tęsknić „za starymi, dobrymi czasami, gdy była jeszcze niewinną panienką”.

Z anoreksją wiąże się jeszcze jedno istotne zagadnienie. Sisi wyobrażała sobie siebie jako bardzo grubą kobietę – swoje zupełne przeciwieństwo – stąd też jej ciągłe dążenie do zrzucania wagi. Być może chciała na zawsze utrzymać figurę dziewczęcą, a nie dorosłej kobiety. Moim zdaniem nigdy w pełni nie zaakceptowała siebie w roli cesarzowej, prawdopodobnie jej „pierwszy raz” i ciąża były dla niej niesamowicie trudnymi przeżyciami dlatego może chciała widzieć siebie samą jako młodą dziewczynę przed zamążpójściem. Możliwe, że cierpiała na dysmorfobię, która dziś uważana jest za chorobę. Do końca życia utrzymała wagę poniżej 50 kilogramów przy wzroście 172 cm i 47 cm w obwodzie talii…

 ***

Jak głoszą źródła, przez trzy pierwsze dziesięciolecia swojej kadencji cesarz Franciszek Józef miewał kontakty seksualne z wieloma kobietami, które następnie, gdy on podejmował decyzję o zakończeniu związku, otrzymywały jako „odprawę” znaczne kwoty pieniężne. Krążyło wiele pogłosek o nieślubnych dzieciach Franciszka Józefa. Jednym z nich może być na przykład niejaka pani Braun, córka szwaczki, albo baron Gautsch, minister, albo syn pasterki, którą cesarz poznał podczas polowania na jednej z łąk w Alpach. Często przytaczane są słowa Lernet-Holenii, który twierdził, że spotykał w Ischl wielu mężczyzn uderzająco podobnych do starego monarchy.

Więcej o kochankach cesarza: 1, 2, 3, 4.

W listach Elżbiety ujawnia się jej świadomość, że jej mąż był skłonny do zdrady. Okazywała mu jednak sarkastyczne zrozumienie, w końcu sama go opuściła i nie była w stanie żyć u jego boku.

Wczoraj zobaczyłam pewną bardzo ładną osobę… dobrze, że Cię tu nie było. Pobiegłbyś za nią!

Musisz mieć bardzo zajmujące audiencje, skoro przyjmujesz piękne dziewczęta. Dlaczego była u Ciebie ta Agotta E., czyż nie wiem, jak ona Ci się podoba? Nie zapomnij powiedzieć Andrassyemu, żeby pojechał ze mną do Paryża!

Sisi jednak, po swym wybuchu w 1860 roku, nie była już zazdrosna, a jedynie kokietowała Franciszka. Ten zaś nigdy nie narzekał na brak powodzenia i realizował swoje fantazje erotyczne z licznymi kochankami. Jego ostatnią towarzyszką życia była Katarzyna Schratt, aktorka teatru dworskiego, którą z rozmysłem podsunęła mu sama cesarzowa. O ile związek ten rozwijał się za przyzwoleniem Sisi, o tyle jej pobożna córka –  Maria Waleria nigdy nie zaakceptowała pozamałżeńskiego związku ojca. Elżbieta nakazała nawet córkom, aby po jej śmierci szanowały Frau Schratt, nie czyniąc jej żadnych nieprzyjemności.

Sisi miała wyrzuty sumienia, że pozbawia męża damskiego towarzystwa i nie potrafi spełnić jego oczekiwań. Wyraziła je jednoznacznie w jednym ze swoich wierszy:

A w komnacie niema żałość,

my oboje zasmuceni,

zbyt gorąca była miłość,

żalu nic już nie odmieni!

I wyrzutów Twych łzami

wzrok napełnił się Twój szklany.

Ach, te łzy pod powiekami

w moim sercu wiercą ranę.

 

Sisi natomiast, choć nigdy nie nawiązywała pasjonujących romansów, przeżywała takowe jedynie w swej bujnej wyobraźni. W rzeczywistości jednak nie stroniła od niewinnych flirtów z przystojnymi i zdolnymi jeźdźcami. Wszak była najlepszą amazonką w całej Europie, a może nawet na świecie…

Jej przyjaźń z Williamem „Bay” Middletonem, będącym jej przewodnikiem w czasie jednej z wizyt w Anglii, stał się źródłem niesmacznych plotek. Między nimi nie było jednak nic prócz wzajemnej adoracji umiejętności jeździeckich, poza tym Bay był już wówczas zaręczony – ocenia Andics. Niezbyt urodziwy, rudy dżokej był jednak cesarzowej bardzo bliski…

*

*

Do ulubieńców cesarzowej na Węgrzech należeli znakomici jeźdźcy – Rudolf Liechtenstein, Niki Esterhasy, a nawet sam… Elemer Batthany – ten sam, którego ojciec został rozstrzelany z rozkazu cesarza w 1848 roku. W akcie rozpaczy jego matka rzuciła straszną klątwę na cały ród Habsburgów… Niki Esterhazy był faworytem Elżbiety, nie był też zadowolony, że Bay wszedł mu w paradę. Sprawiał wrażenie zazdrosnego faworyta…

Elżbieta uwielbiała Middletona – niezbyt ładnego, przygłuchego, nieokrzesanego, choć najlepszego jeźdźca Anglii. Wiele wskazuje na to, iż tych dwoje łączyła przynajmniej sympatia. Middleton jako jedyny towarzyszył cesarzowej jako trener i przewodnik po Irlandii i Anglii. Sisi pozwalała mu też, jako jedynemu człowiekowi, krytykować się, co było niebywałe. Być może był największą miłością jej życia, ale tego nie dowiemy się prawdopodobnie nigdy.

Gdy kiedyś Bay zawitał na Węgry, czuł się tam źle, gdyż nie znał języka, a także czuł wrogość „najlepszych jeźdźców cesarstwa”. W końcu oburzony opuścił Godole, trafiając do… domu publicznego w Budapeszcie, gdzie został okradziony. Sprawiło to satysfakcję męskim towarzyszom Elżbiety, a ją samą to zdarzenie wprowadziło we wściekłość.

Rudolf był zazdrosny o zażyłość matki z Bayem Middletonem. Dochodziło do ostrych kłótni pomiędzy Sisi, Rudolfem a Marią, królową Saksonii, która buntowała syna przeciw matce. Nieporozumienia powstawały także pomiędzy Elżbietą a jej siostrą, Marią, która kokietowała Middletona.

Gdy Bay postanowił się, po wielu latach narzeczeństwa, w końcu ożenić, Sisi straciła zainteresowanie angielskimi polowaniami i wkrótce opuściła Anglię. Spotykali się jeszcze kilka razy już po ślubie Baya. Gdy ten w 1892 roku skręcił sobie kark, jego żona, zawsze zazdrosna o cesarzową, spaliła wszystkie listy od Elżbiety… Inna wersja mówi, że uczyniła to ich jedyna córka.

O skomplikowanej relacji Sisi i Baya opowiada powieść „The Fortune Hunter”, o której możecie przeczytać tutaj.

*

*

„Nie zrobiłam nigdy nic niewłaściwego” – stwierdziła kiedyś Sisi, mając na myśli stosunek do mężczyzn. Trzeba przyznać, że wszechobecne towarzystwo Elżbiety, nawet w jej podróżach (jej 60-osobowa świta) uniemożliwiała jej nawiązanie i kontynuację romansu.

Zastanawiająca jest jednak rozmowa hrabiny Larisch, o której mówiono, że zajmuje się stręczycielstwem, a Rudolfem:

– Czy pozwolisz mi zapytać, Mario, od kiedy przybrałaś rolę świętej? Akurat ty jesteś właściwą osobą, która może mówić o honorze i uczciwości…?  Ty, która od dzieciństwa byłaś pośredniczką miłosną dla mojej matki. Ty się odważasz mówić o moralności, ty, która bez skrupułów uczestniczyłaś w tym, kiedy mama zdradzała ojca?!

– To obrzydliwe kłamstwo! Nie będę tego słuchać! Nie mogę ścierpieć znieważania twojej Matki!

Bratanica Sisi zaprzecza energicznie, jakoby miała pośredniczyć w romansach cesarzowej. Dlaczego więc poruszyła ten temat? Czy dlatego, że miała złą opinię i chciała stworzyć okazję do zaprzeczenia temu? O jej osobie i jej poczynaniach napiszę jeszcze w dalszej kolejności, w każdym razie z pewnością jej relacje nie mogą być uznane jako 100% wiarygodne.

Pomówienia o romansach Cesarzowej jednak zawsze istniały…

Pierwszym podejrzanym był Imre Hunyady, brat damy dworu Sisi, który uczył jej węgierskiego podczas pobytu na Maderze. To właśnie na nim Elżbieta wypróbowała swe kobiece triki i zdała sobie sprawę, jaki wpływ na mężczyzn ma jej uroda.

Potem mówiono o hrabim Andrassym, pięknym i inteligentnym mężczyźnie, pod którego wpływem politycznym (w negocjacjach o Austro-Węgry) znajdowała się Sisi. Uchodził za jej wielką miłość.

*

*

„Hrabia znajdował się stale w jej pobliżu i wydawało się, że bez skrupułów zastosował broń swej ujmującej osobowości. Elżbieta była zahipnotyzowana myślami, które on wbijał jej do głowy”. Prawdopodobnie jednak uczucia Elżbiety nie posunęły się poza marzenia o romansie.

„Pani wie dobrze, że mam wielu panów – króla, parlament, senat… ale tylko jedną Panią, a ponieważ znam tylko jedną kobietę, która może mi rozkazywać, tym chętniej jestem jej posłuszny” – pisał do Elżbiety hrabia Andrassy.

„Tak, to była wierna przyjaźń. I nie była zatruta przez miłość [cielesną]” – miała powiedzieć. Wspomina jednak z rozrzewnieniem, gdy w latach 60. cesarz przyzwolił jej na… podróż jednym powozem z Andrassym (co trwało tylko kilka minut). Na Elżbiecie wywarło to olbrzymie wrażenie, co opisywała potem jako najintymniejszy kontakt.

Plotki o romansie Andrassyego i Elżbiety nie ustają nawet po narodzinach Marii Walerii, która bardzo przypomina urodą Franciszka Józefa. Andrassy jest jej ojcem chrzestnym, Sisi poświęca się całkowicie swemu węgierskiemu dziecku… wkrótce Maria Waleria znienawidzi Węgry, gdyż nie może już dłużej znieść tych plotek.

Później mówiono o doktorze Konstantinie Christomanosie, intelektualiście studiującym w Wiedniu, Greku, uczącym Sisi swego języka i kultury Grecji, którą cesarzowa była, pod jego wpływem, zafascynowana. Podczas gdy Sisi oddawała swoje włosy pod opiekę fryzjerki, siedząc przy toaletce, wysłuchiwała „Iliady i Odysei” odczytywanej od swego nauczyciela, który także poprawiał jej ćwiczenia w grece.

Innym kandydatem do zdrady był, wspomniany już, przystojny pan o nazwisku Pascher poznany na balu maskowym, który zdemaskował Elżbietę. Nawiązano do tego wydarzenia w filmie „Sisi” (2009), jednak tam zamiast Paschera wystąpił sam hrabia Andrassy. Był 10 lat młodszy od pięknej zainteresowanej flirtem Sisi, jednak znajomość urwała się, gdy mężczyzna przyznał się, że wie, kim jest tajemnicza nieznajoma, podpisująca się w listach jako Gabrielle. Podczas swej pierwszej rozmowy na balu pilnie wypytała go: „Co sądzi pan o cesarzowej?”, a gdy ten wypowiedział się, bardzo zresztą ostrożnie, odparła arogancko, że może już odejść. Pascher miał wówczas odpowiedzieć: Cóż za grzeczność!, czym urzekł cesarzową, gdyż dotąd nikt nie ośmielił jej odpowiadać jej w podobnym tonie. Sisi z maniakalnym oporem rozpamiętywała to wydarzenie i molestowała Paschera licznymi patetycznymi listami jeszcze przez wiele kolejnych lat.

Warto też wspomnieć o innym adoratorze, Alfredzie Górniaku – natrętnym wielbicielu Elżbiety, piszącym setki listów do uwielbianej kobiety wychwalaniem jej cnót i urody z… prośbą o pieniądze. Na szczęście, Sisi nie dała mu się zwieść.

Jak to określa Hamann: flirtowała namiętnie, napawając się bezradnością mężczyzny. Przyjmowała hołdy jako haracz, za jej piękno. Mężczyźni nie wychodzili poza ramy adoratorów pięknej władczyni. Dla niej samej miłość cielesna nie przestawiała nigdy znaczącej wartości. Rozkoszowała się uwielbieniem, pozostając zimną i niedostępną Jej Cesarską Wysokością.

 ***

Należy zaznaczyć, że od 1867 roku zerwała się nie tylko więź fizyczna, cesarscy małżonkowie po prostu nie mieli sobie nic więcej do powiedzenia. Jeśli przy stole Franciszek Józef nie zrozumiał jakiejś wypowiedzi żony, ona już do niej nie powracała. Aby ukarać męża, Elżbieta często poniżała go, ignorując jego obecność.

Kontakt między małżonkami stawał się coraz trudniejszy. Nie zdołał też Franciszek Józef utrzymać żony w Wiedniu; Sisi znalazła już schronienie w swoim świecie marzeń.

 Z perspektywy czasu Elżbieta napisała: „Małżeństwo to niedorzeczna instytucja. Piętnastoletnie dziecko zostaje sprzedane i składa przysięgę, której znaczenia nie rozumie, a potem żałuje tego kroku przez trzydzieści lat lub dłużej, nie mogąc się już z tego wycofać”.

„Moje myśli i uczucia tęsknoty są przy Tobie. Ty zapewne myślisz o mnie rzadziej” – napisał cesarz w liście do Elżbiety w 1888 roku, dając tym samym upust swojemu przywiązaniu do małżonki.

Maria Waleria, doskonale znająca matkę, a wychowywująca się niemal pod nieobecność ojca, po śmierci matki zapewniła:

„Doskonale teraz rozumiem, jak bardzo ciążyło Mamie obcowanie z Papą. Tak, to trudne być z Papą, gdyż on nigdy nie wiedział, co to znaczy dzielić się myślami. Wiem, jak głębokie są jego uczucia i cierpienia, a jednak staję bezsilna przed całym tym bólem, nie znając innego środka zaradczego, jak tylko utarte frazesy”.

Elżbieta okazała się dla Franciszka Józefa przeciwieństwem idealnej małżonki. Przede wszystkim nie była cesarzową, gdyż korzystała wprawdzie z wszelkich przysługujących jej uprawnień i przywilejów, nie uznawała jednak swoich obowiązków. Rzadko bywała na „imprezach”, rzadko bywała w samym Wiedniu u boku męża, nie umiała dostosować się do etykiety. Zdumiewać może więc fakt, że właśnie ją określano i określa się nadal mianem „cesarzowa”. Powinno się raczej mawiać o niej: małżonka cesarza, bo tą w istocie była, chociaż… kilka dobrych lat spędziła z daleka od niego.

Dama dworu Elżbiety, Maria Faestetics, tak wyraziła się o parze cesarskiej:

Cesarz jest tak szczęśliwy, że cesarzowa jest cała i zdrowa, że nie posiada się z radości! Absorbuje go tysiącem spraw, jej szczególna osobowość często go męczy, ale znudzić go na pewno nigdy nie znudziła! Pozostaje pod jej urokiem jak młody amant i nie posiada się ze szczęścia, gdy może jej przypomnieć jakiś szczegół z ich wspólnej przeszłości.

Cesarzowa poważała swego małżonka i była do niego serdecznie przywiązana. Nie, nie nudził jej. Ale odczuwała jako coś naturalnego, że nie brał udziału w jej życiu duchowym i nie potrafił sprostać jej wznoszeniu się ku rzeczom wyższym, nazywając to bujaniem w obłokach. Ogólnie można powiedzieć, że szanowała go i lubiła, ale na pewno nie kochała.

Brigitte Hamann  opisała tę relację następująco: „Jak się wydawało, Sisi umiała kochać Franciszka Józefa jedynie z daleka, gdyż wszystko ich dzieliło: on twardo stąpał po ziemi, ona dostrzegała w każdej rzeczy poezję, on chełpił się, że nigdy nie w życiu nie otworzył żadnej książki, ona uwielbiała Heinego i Szekspira, on był ograniczony, ona zaś, ciekawa wszystkiego, Franciszek wysoko cenił wyłącznie parady wojskowe i polowania, Sisi pisała poematy elegijne wyrażające jej ból istnienia (…) Trzeźwy, obowiązkowy, <<urzędnik>>, cesarz Franciszek Józef oraz nieortodoksyjna, superinteligentna, bujająca w obłokach cesarzowa Elżbieta – są jak plus i minus, jak dzień i noc: elementy sprzeczne, a zarazem wzajem się warunkujące”.

Cesarz i cesarzowa byli ludźmi o krańcowo różnym sposobie myślenia i odmiennych rysach charakteru, doskonale potrafiący unieszczęśliwiać się wzajemnie. Układ współrzędnych cesarskiej pary małżeńskiej, pozostającej w formalnym związku przez czterdzieści cztery lata – z czego Sisi praktycznie kilka dziesięcioleci nie spędziła u boku męża – w pewnym sensie przedstawiał się jako dwie strzały o przeciwstawnych kierunkach. Jednakże uczucie przetrwało dziesięciolecia. Nie bez przeszkód – licznych sporów, długich nieobecności, domniemanych zdrad (zarówno ze strony Sisi, jak i Franciszka), krańcowo różnych poglądów.

O ile cesarzowa traktowała swego męża z uprzejmością, to cesarz zawsze darzył ją bezgranicznym uwielbieniem, szacunkiem, kazał otaczać się jej wizerunkami, cenił każdą chwilę spędzoną z ukochaną żoną. Te chwile były przecież takie rzadkie…

***

Choć rzeczywistość nie odpowiada pięknemu obrazowi utrwalonemu w filmach o Sisi, to i tak para ta pozostanie jedną z najbardziej romantycznych w dziejach, niemal tuż obok królowej Wiktorii i Alberta. Choć Sisi i Franciszek zawarli małżeństwo z miłości i ich historia wydawała się iście baśniowa, nie byli ze sobą bardzo szczęśliwi. Mimo to byli niezwykłą parą i… nie sposób oprzeć się niezwykłemu czarowi ich miłości.

Sekrety cesarskiej alkowy cz. I

Wielkimi krokami zbliżają się walentynki, ale nawet pomijając ten fakt… seks to zawsze aktualny temat, więc i ja postanowiłam się do niego odnieść w mojej notce 🙂

Zacznijmy od tego, że XIX wiek to okres, w którym rządziła niepodzielnie „podwójna moralność”. Młody mężczyzna powinien był się ożenić, najlepiej z majętną panną i spłodzić z nią dzieci. Przeważnie jednak prawdziwej przyjemności szukał w bardziej lub mniej przelotnych romansach, o czym żona mogła nawet nie mieć pojęcia. To kobieta miała być wzorem cnót. Wstępując w związek małżeński musiała być oczywiście dziewicą. Miała być wierna mężowi i oddana dzieciom aż do ostatniego tchnienia. Mąż tymczasem mógł używać życia do woli, co nikogo specjalnie nie gorszyło…

Tylko nielicznych przypadkach zawierano małżeństwo z prawdziwej miłości. Akurat cesarz Franciszek Józef ożenił się z młodziutką Sisi z miłości, a przynajmniej tak się wtedy obojgu wydawało. W każdym razie na pewno byli w sobie mocno zauroczeni. Wszystko wydawało się wróżyć długie i szczęśliwe małżeństwo, bo początek tego związku był istotnie bajkowy. Młody cesarz zakochuje się w pięknej, nieśmiałej księżniczce i wbrew woli matki decyduje się pojąć ją za żonę, mimo że przeznaczona mu była starsza siostra wybranki jego serca. Ona również zakochuje się w cesarzu. Wkrótce odbywa się ślub i huczne wesele. I… wszyscy żyli długo i szczęśliwie…? Nie do końca. A problemy zaczęły się już w sypialni młodej pary…

Noc poślubna nie była bowiem tak idylliczna, jak to przedstawił reżyser filmu SISI (2009)… para cesarska nigdy nie udała się bowiem do ogrodowej altany, w której oddała się szaleństwu miłości. To czysta fantazja reżysera. Wypełnienie „małżeńskiego obowiązku” w wiedeńskim Hofburgu okazało się bowiem dla nastoletniej Sisi niezmiernie przykrym. Po uroczystościach ślubnych została odprowadzona przez matkę i teściową do komnaty, po czym ta ostatnia przywiodła do niej swego syna życząc im „dobrej nocy” w dwojakim słowa tego znaczeniu. Nie widziała nic niestosownego w przyglądaniu się nagiej synowej, nie myśląc nawet o jej skrępowaniu…
„Skryła swą urodę, jak przerażony ptak chowa się w swym gnieździe, i ujrzałam tylko burzę jej pięknych, rozpuszczonych włosów rozsypanych na podgłówku” – zanotowała w swym pamiętniku arcyksiężna. Ceremonia „pokładzin” młodej pary była i tak ograniczona do minimum protokolarnego. Uroczystość ta bowiem mogła odbyć się… w obecności wielu dam dworu, co z pewnością byłoby dla młodziutkiej Elżbiety nieznośną udręką. Oszczędziła jej tego, ze względu na młody wiek i wrażliwość Sisi, sama arcyksiężna Zofia, która początkowo bardzo dbała o delikatną psychikę synowej, co szybko uległo zmianie.

Kadr z „SISI” (2009)

*

Może warto wspomnieć, że jeszcze kilkaset lat wcześniej na niektórych dworach królewskich, popularny bywał zwyczaj konsumowania małżeństwa pierwszej nocy przy świadkach… zaś skrwawione prześcieradło, będące dowodem utraty dziewictwa panny młodej, miało być ostatecznym dowodem odbycia aktu seksualnego. Miało to zapobiegać ewentualnym przyszłym próbom unieważnienia małżeństwa i potwierdzać legalne pochodzenie przyszłego dziedzica tronu. Na szczęście wszystkich panien młodych, zwyczaj ten nie obowiązywał już w XIX wieku…

Jednak już po pierwszej nocy spędzonej razem, stało się jasne, że nawet cesarska sypialnia nie gwarantuje intymności. Wieść o skonsumowaniu małżeństwa dopiero trzeciej nocy, połączona z każdodniowym oczekiwaniem, kiedy to nastąpi, musiała być dla Sisi nieznośna, gdyż wkrótce wiedział o tym cały dwór. Informatorem była sama Zofia – przy wspólnym śniadaniu cesarz wyjawił matce, pod nieobecność Sisi, że ta „zaspokoiła jego miłość”, a także służba dworska, przed którą nic nie mogło się ukryć…

Rankiem, po nocy, która „uczyniła z Sisi kobietę”, młoda cesarzowa musiała pojawić się na wspólnym śniadaniu u teściowej, chociaż wzbraniała się, pełna wstydu i zakłopotania. Według pamiętnika Zofii tego dnia Franciszek sam przyszedł po schodach na górę do apartamentu swoich rodziców i „czekał, aż jego kochana Sisi wstanie”. Nie rozumiał życzenia swej młodej żony, że pragnęła z nim zostać sama i nie prezentować się krewnym, którzy od kilku dni śledzili każdy ruch pary cesarskiej. „Cesarz był tak przyzwyczajony do posłuszeństwa, że łatwo się z tym pogodził. Ale dla mnie to było okropne. Poszłam tylko z miłości do niego” – wyznała potem po latach.
Tego ranka doszło również do zwyczajowej ceremonii wręczenia pieniężnej rekompensaty dla cesarzowej za utratę dziewictwa, tzw. Morgengabe. Dziewictwo Sisi wyceniono na sumę 12000 guldenów…

Kilka miesięcy później przychodzi wiadomość o ciąży młodej cesarzowej. 16-letnia Sisi nie ma jednak zbyt silnie rozwiniętego instynktu macierzyńskiego i z trudem znosi ciążę, nie wspominając o obawach dotyczących jej urody i zaburzenia proporcji ciała. Teściowa zmusza jednak Elżbietę do publicznego pokazywania się w stanie błogosławionym, co Sisi komentuje następująco: „Ledwie przyszła, ciągnęła mnie na dół do ogrodu i wyjaśniała, że to mój obowiązek pokazywać brzuch, żeby naród widział, że rzeczywiście jestem w ciąży. To było straszne. Prawdziwym dobrodziejstwem było dla mnie, gdy zostawałam sama i mogłam płakać”.

Ciąża była dla Sisi bardzo trudnym okresem czasu, jednak poród przebiegał dosyć sprawnie. Mała arcyksiężniczka przyszła na świat niespełna rok po zaślubinach pary cesarskiej. Co ciekawe, Zofia wspomina w pamiętniku, że cesarz był obecny przy Sisi w trakcie bólów porodowych, a także przy samym porodzie. Para nie rozstała się na ten intymny moment, wręcz przeciwnie, oboje zasypywali się wzajemnie pocałunkami i czułościami. Sisi wyznała, że wnet zapomniała o bólu i była bardzo dumna ze swojej córeczki, cesarz zaś rozpłakał się ze szczęścia. Trzeba przyznać, że para cesarska podeszła do tematu porodu jak wiele współczesnych par – na wskroś nowocześnie, jak na tamte czasy!

Dziewczynkę – bez konsultacji z matką – nazwano Zofią, oczywiście na cześć arcyksiężnej. Franciszka nie martwi fakt, że nie był to chłopiec, jest szczęśliwym ojcem. Opiekę nad maleńką księżniczką przejmuje jej babka, ograniczając kontakty z prawdziwą matką, których ta bardzo pragnęła. Zofia organizuje dosłownie całą opiekę nad dzieckiem, łącznie z mamką i kucharką. Aby odwiedzić córeczkę, Sisi musi wspinać się po wysokich schodach, a gdy wchodziła do pokoju, jej teściowa zazwyczaj już tam była. Nie pozwolono jej nawet brać swego dziecka w ramiona… Niechęć do teściowej jeszcze wzrosła. Sisi zdaje sobie sprawę, że musi urodzić jeszcze co najmniej jedno dziecko – następcę tronu. I mimo szczerego uczucia pary cesarskiej, ich więź stopniowo słabnie. Nie bez znaczenia jest tu różnica wieku i skrajnie różne charaktery.

Jeszcze przed zawarciem małżeństwa trudno mówić o „dziewictwie miłości” pary cesarskiej. Franciszek, jeszcze wiele lat przed ślubem, wtajemniczenie inicjacyjne miał już z pewnością za sobą, prawdopodobnie z doświadczeń wyniesionych z koszarów. Niewątpliwie pomocą służył mu jego ochmistrz i adiutant, hrabia Karl Gruenne, który też podjął się znalezienia godnej cesarza kobiety, która wprowadziłaby go w arkana miłości fizycznej i nauczyła, co umieć powinien – miała to być „higienicznie czysta hrabina”.

Pierwszą miłością Sisi był zaś niejaki hrabia Ryszard S., będący w służbie książęcej, który nie był dla niej odpowiednią partią. Młodzieńca wkrótce odesłano pod pewnym pozorem. Gdy zaś powrócił, wkrótce zachorował i zmarł. Zrozpaczona Sisi poświęciła mu nawet jeden ze swoich wierszy:

Ach, Ryszard już nie żyje,
nie zna już ziemskich dróg,
żałobny dzwon bije,
niech się zmiłuje Bóg!
Tam, gdzie ten zamek stary
dziewczyna w oknie łka
i nawet nocne mary porusza rozpacz ta!

Ludwika biorąc Sisi do Ischl, pragnęła wyrwać ją z otępienia, a przy tym bliżej zaznajomić z bratem cesarza, Karolem Ludwikiem. Ci od dawna znali się i sprawiali wrażenie, że są sobą zainteresowani – wysyłali sobie podarunki, listy oraz pierścionki. Tymczasem, zamiast z Karlem Ludwikiem, Sisi zaręcza się z samym cesarzem Austrii…

Po siedmiu latach od ślubu cesarz stanął w obliczu najpoważniejszego kryzysu, którego konsekwencje miał odczuwać do końca życia. Odkrył wówczas, jak bardzo niedobraną parę tworzy z Elżbietą. Fakt, iż nie dopuszczał jej do spraw politycznych, stawał po stronie swej matki niemal przy każdym konflikcie, wzbudził sprzeciw Sisi. Walka między nią a Zofią stała się bardziej zacięta niż wcześniej…

Zmęczony cesarz pocieszał się… innymi kobietami. Wiedeń trząsł się od plotek o romansach Franciszka, pierwszych od 6 lat (zawarcia małżeństwa z Sisi). Podczas wizyty w Warszawie, w Wiedniu plotkowano o odnowieniu cesarskiej znajomości z polską hrabiną, poznaną jeszcze przed ślubem, która miała zaspokajać fizycznie cesarza w sposób, w jaki cesarzowa nie była w stanie. Sisi stała się zazdrosna o męża, któremu pochlebiał podziw i uwielbienie kobiet. Pogłoski o jego niewierności miały być przyczyną psychicznego i fizycznego załamania Sisi. Inną przyczyną może być odkrycie przez nią objawów choroby wenerycznej (rzeżączki), którą zaraził ją niewierny mąż. To wszystko połączone z problemami z teściową, czy podejrzeniami o gruźlicę spowodowało zapadnięcie formy i depresję cesarzowej oraz jej życzenie wyjazdu zagranicę.

W wyższych sferach, gdzie zawieranie małżeństw nie było kwestią miłości, zdrada męża była na porządku dziennym i nikogo nie dziwiła. Jednak Sisi wyszła za Franciszka z miłości, a nie dla pozycji. Nie chciała też dzielić losu swej matki, która musiała znosić wybryki miłosne męża. Pozbawiona kontaktu z dzieckiem, zmęczona codzienną walką z teściową i zdradami męża, Sisi zapada na depresję i chorobę płuc. Pragnie tylko jednego – uciec z Wiednia. Udaje się jej to, a za swój cel obiera portugalską Maderę.

Decyzja o wyborze akurat Madery, podczas gdy Cesarstwo obfituje w różne kurorty uzdrowiskowe także zdumiewało, prawdopodobnie Sisi nie chce się widywać z mężem i pragnie mu te wizyty utrudnić. Gdy tylko zapada ta decyzja, cesarzowa staje się radosna i z zapałem planuje podróż.

Oderwana od rzeczywistości wiedeńskiej, Sisi odnajduje spokój, którego brakło jej od dnia ślubu. Miewa okresy melancholii, które każą jej przygotować się do wyjazdu do Wiednia, do męża i dzieci, by chwilę później odwołać je przypływem innych emocji. Stęskniony mąż regularnie pisze do ukochanej, błagając ją o powrót. Stan zdrowia cesarzowej naprzemiennie poprawia się i pogarsza. Nie powstrzymuje jej to jednak przed dalszymi podróżami. W walce z dolegliwościami ciała i ducha wspiera ją matka i starsza siostra, Nene.

Podczas pobytu na Maderze Sisi zdaje sobie sprawę z tego, że najszczęśliwsza jest w małżeństwie… będąc z dala od męża. Staje się też świadoma własnej urody i wrażenia, jakie sprawia na mężczyznach. Hrabia Hunyady, uczący ją węgierskiego, zakochuje się w niej – zostaje wkrótce odesłany. Także zachwyt rosyjskich oficerów z okrętu wojennego, który zacumował na Maderze, nie był bez znaczenia. Zaproszeni na obiad i tańce; rosyjski admirał miał przyznać, że „każdy oficer, niezależnie od wieku, zakochał się w pięknej cesarzowej”.

Po terapii, zdrowa i w pełni sił Elżbieta, wraca do Wiednia 14 sierpnia 1862 roku w towarzystwie ukochanego brata, Karla Theodora. Jej nagły powrót był zaskoczeniem całej dworskiej świty (na dworze każde posunięcie przewidziane było odpowiednim planem, co do minuty każdego dnia), co sprawiło jej niekłamaną satysfakcję.

Przeszczęśliwy z jej powrotu był przede wszystkim sam Franciszek Józef. Była teraz inną kobietą: „pewną siebie, energiczną, wymagającą – a przede wszystkim w pełni dojrzałą i niezwykle piękną”. Franciszek Józef znów stał się jej gorącym, wręcz bezgranicznie oddanym wielbicielem. Od tej pory Elżbieta mogła uzyskać wszystko, czego pragnęła. Przede wszystkim chciała podróżować – byle jak najdalej od Wiednia. To właśnie wtedy uroda Elżbiety rozkwita w pełni. Powstają wówczas słynne portrety pędzla Franza Winterhaltera, zaś cesarzowa zyskuje sławę najpiękniejszej kobiety Europy.

Franciszek Józef, dopuszczany do łoża małżonki w zależności od jej humorów, spełniał wszystkie jej życzenia, wręcz żebrał o jej względy…
„Mój drogi aniele, znowu jestem sam ze swoimi troskami i tęsknię za Tobą. Przyjedź niebawem znowu […] nawet jeśli byłaś zła i dokuczliwa, kocham Cię tak gorąco, że nie mogę już istnieć bez Ciebie. Oszczędzaj się, jak tylko możesz, bacz też na siebie, jadąc konno, gdyż bardzo się o Ciebie lękam […]„.

„Mam jeszcze jedną prośbę – napisał do niej 27 lipca 1866 roku. – Abyś mnie odwiedziła. Dałabyś mi tym samym niewypowiedzianie wiele szczęścia”.

„W Gödöllö cesarz rzadko widywał żonę, nawet gdy mieszkali pod jednym dachem Jeśli Franciszek Józef chciał odwiedzić ją rano i udawał się do jej komnat, nie zapowiedziawszy tego uprzednio, służba informowała go […], Że cesarzowa jeszcze śpi […] Zdarzało się, że tak przez dziesięć dni cesarz bez skutku próbował zachodzić do niej […] Często było mi Żal jego dostojności z całej duszy” – wspominał Eugen Ketterl, kamerdyner Franciszka Józefa.

Utworzenie Austro-Węgier w 1867 roku sprawiło, że Franciszek i Elżbieta na krótko się bardzo do siebie zbliżyli, czego owocem były narodziny ich najmłodszej córki, Marii Walerii. Franciszek Józef uważał, że Elżbieta słusznie szczyci się swą rolą w doprowadzeniu do ugody, cieszy się szczęściem swej żony, że ta w końcu odnalazła swoje miejsce w oficjalnym życiu imperium i że w Budapeszcie jest szczęśliwsza niż w Wiedniu. Podobno był tak zachwycony jej urodą, że podczas próby koronacji publicznie ucałował ją z miłością w czoło… Cesarzowa zdecydowała, że dziecko urodzi na Węgrzech. Wkrótce przenosi się do pałacu w Budzie, oczekując na narodziny potomstwa, mając nadzieję, że urodzi chłopca, któremu nada imię Stefan (po świętym patronie królestwa). Na świat przychodzi jednak nie upragniony chłopiec, co z ulgą przyjmują Austriacy, lecz dziewczynka. Była to jednak ostatnia próba odbudowy tego bardzo niedobranego małżeństwa.

Stopniowo miejsce miłości – gorącej i romantycznej do zawsze pięknej małżonki zajmowały uczucia troskliwości i tolerancji i tak było aż do tragicznej śmierci cesarzowej… ale o tym już w kolejnej notce!