Miłość pary cesarskiej przygasa, mimo, iż Franciszek Józef jest wciąż zauroczony piękną małżonką. Jednak seks nie odgrywał raczej w jej życiu większej roli, o czym świadczą m.in. dwa wersy jej autorstwa:
Nie dla mnie uroki miłości, wino to też kłopoty,
Pierwsze wywołują mdłości, a drugie – wymioty!
*
*
Elżbieta cierpiała prawdopodobnie na anorexia nervosa, chorobliwy wstręt do jedzenia w połączeniu z drakońskimi głodówkami i silną potrzebą ruchu. Przez psychologów jest to tłumaczone odrazą do wszystkiego, co jest cielesne i obfite, nade wszystko do seksualności. Była zbyt delikatna i wrażliwa na związek z „normalnym” mężczyzną, dlatego uciekała w fantastyczne związki z umarłymi bohaterami, którzy nie mogli jej wyrządzić krzywdy.
Swej niechęci do seksualności Sisi nie mogła nawet ukryć w przyszłości w stosunkach z najmłodszą córką, Marią Walerią. Gdy ta wyszła za mąż i zaszła w ciążę, Sisi mówiła, że niecierpliwi się, by zobaczyć jej zmienioną postać i że „wstydzi się za nią”. Miała też tęsknić „za starymi, dobrymi czasami, gdy była jeszcze niewinną panienką”.
Z anoreksją wiąże się jeszcze jedno istotne zagadnienie. Sisi wyobrażała sobie siebie jako bardzo grubą kobietę – swoje zupełne przeciwieństwo – stąd też jej ciągłe dążenie do zrzucania wagi. Być może chciała na zawsze utrzymać figurę dziewczęcą, a nie dorosłej kobiety. Moim zdaniem nigdy w pełni nie zaakceptowała siebie w roli cesarzowej, prawdopodobnie jej „pierwszy raz” i ciąża były dla niej niesamowicie trudnymi przeżyciami dlatego może chciała widzieć siebie samą jako młodą dziewczynę przed zamążpójściem. Możliwe, że cierpiała na dysmorfobię, która dziś uważana jest za chorobę. Do końca życia utrzymała wagę poniżej 50 kilogramów przy wzroście 172 cm i 47 cm w obwodzie talii…
***
Jak głoszą źródła, przez trzy pierwsze dziesięciolecia swojej kadencji cesarz Franciszek Józef miewał kontakty seksualne z wieloma kobietami, które następnie, gdy on podejmował decyzję o zakończeniu związku, otrzymywały jako „odprawę” znaczne kwoty pieniężne. Krążyło wiele pogłosek o nieślubnych dzieciach Franciszka Józefa. Jednym z nich może być na przykład niejaka pani Braun, córka szwaczki, albo baron Gautsch, minister, albo syn pasterki, którą cesarz poznał podczas polowania na jednej z łąk w Alpach. Często przytaczane są słowa Lernet-Holenii, który twierdził, że spotykał w Ischl wielu mężczyzn uderzająco podobnych do starego monarchy.
Więcej o kochankach cesarza: 1, 2, 3, 4.
W listach Elżbiety ujawnia się jej świadomość, że jej mąż był skłonny do zdrady. Okazywała mu jednak sarkastyczne zrozumienie, w końcu sama go opuściła i nie była w stanie żyć u jego boku.
Wczoraj zobaczyłam pewną bardzo ładną osobę… dobrze, że Cię tu nie było. Pobiegłbyś za nią!
Musisz mieć bardzo zajmujące audiencje, skoro przyjmujesz piękne dziewczęta. Dlaczego była u Ciebie ta Agotta E., czyż nie wiem, jak ona Ci się podoba? Nie zapomnij powiedzieć Andrassyemu, żeby pojechał ze mną do Paryża!
Sisi jednak, po swym wybuchu w 1860 roku, nie była już zazdrosna, a jedynie kokietowała Franciszka. Ten zaś nigdy nie narzekał na brak powodzenia i realizował swoje fantazje erotyczne z licznymi kochankami. Jego ostatnią towarzyszką życia była Katarzyna Schratt, aktorka teatru dworskiego, którą z rozmysłem podsunęła mu sama cesarzowa. O ile związek ten rozwijał się za przyzwoleniem Sisi, o tyle jej pobożna córka – Maria Waleria nigdy nie zaakceptowała pozamałżeńskiego związku ojca. Elżbieta nakazała nawet córkom, aby po jej śmierci szanowały Frau Schratt, nie czyniąc jej żadnych nieprzyjemności.
Sisi miała wyrzuty sumienia, że pozbawia męża damskiego towarzystwa i nie potrafi spełnić jego oczekiwań. Wyraziła je jednoznacznie w jednym ze swoich wierszy:
A w komnacie niema żałość,
my oboje zasmuceni,
zbyt gorąca była miłość,
żalu nic już nie odmieni!
I wyrzutów Twych łzami
wzrok napełnił się Twój szklany.
Ach, te łzy pod powiekami
w moim sercu wiercą ranę.
Sisi natomiast, choć nigdy nie nawiązywała pasjonujących romansów, przeżywała takowe jedynie w swej bujnej wyobraźni. W rzeczywistości jednak nie stroniła od niewinnych flirtów z przystojnymi i zdolnymi jeźdźcami. Wszak była najlepszą amazonką w całej Europie, a może nawet na świecie…
Jej przyjaźń z Williamem „Bay” Middletonem, będącym jej przewodnikiem w czasie jednej z wizyt w Anglii, stał się źródłem niesmacznych plotek. Między nimi nie było jednak nic prócz wzajemnej adoracji umiejętności jeździeckich, poza tym Bay był już wówczas zaręczony – ocenia Andics. Niezbyt urodziwy, rudy dżokej był jednak cesarzowej bardzo bliski…
*
*
Do ulubieńców cesarzowej na Węgrzech należeli znakomici jeźdźcy – Rudolf Liechtenstein, Niki Esterhasy, a nawet sam… Elemer Batthany – ten sam, którego ojciec został rozstrzelany z rozkazu cesarza w 1848 roku. W akcie rozpaczy jego matka rzuciła straszną klątwę na cały ród Habsburgów… Niki Esterhazy był faworytem Elżbiety, nie był też zadowolony, że Bay wszedł mu w paradę. Sprawiał wrażenie zazdrosnego faworyta…
Elżbieta uwielbiała Middletona – niezbyt ładnego, przygłuchego, nieokrzesanego, choć najlepszego jeźdźca Anglii. Wiele wskazuje na to, iż tych dwoje łączyła przynajmniej sympatia. Middleton jako jedyny towarzyszył cesarzowej jako trener i przewodnik po Irlandii i Anglii. Sisi pozwalała mu też, jako jedynemu człowiekowi, krytykować się, co było niebywałe. Być może był największą miłością jej życia, ale tego nie dowiemy się prawdopodobnie nigdy.
Gdy kiedyś Bay zawitał na Węgry, czuł się tam źle, gdyż nie znał języka, a także czuł wrogość „najlepszych jeźdźców cesarstwa”. W końcu oburzony opuścił Godole, trafiając do… domu publicznego w Budapeszcie, gdzie został okradziony. Sprawiło to satysfakcję męskim towarzyszom Elżbiety, a ją samą to zdarzenie wprowadziło we wściekłość.
Rudolf był zazdrosny o zażyłość matki z Bayem Middletonem. Dochodziło do ostrych kłótni pomiędzy Sisi, Rudolfem a Marią, królową Saksonii, która buntowała syna przeciw matce. Nieporozumienia powstawały także pomiędzy Elżbietą a jej siostrą, Marią, która kokietowała Middletona.
Gdy Bay postanowił się, po wielu latach narzeczeństwa, w końcu ożenić, Sisi straciła zainteresowanie angielskimi polowaniami i wkrótce opuściła Anglię. Spotykali się jeszcze kilka razy już po ślubie Baya. Gdy ten w 1892 roku skręcił sobie kark, jego żona, zawsze zazdrosna o cesarzową, spaliła wszystkie listy od Elżbiety… Inna wersja mówi, że uczyniła to ich jedyna córka.
O skomplikowanej relacji Sisi i Baya opowiada powieść „The Fortune Hunter”, o której możecie przeczytać tutaj.
*
*
„Nie zrobiłam nigdy nic niewłaściwego” – stwierdziła kiedyś Sisi, mając na myśli stosunek do mężczyzn. Trzeba przyznać, że wszechobecne towarzystwo Elżbiety, nawet w jej podróżach (jej 60-osobowa świta) uniemożliwiała jej nawiązanie i kontynuację romansu.
Zastanawiająca jest jednak rozmowa hrabiny Larisch, o której mówiono, że zajmuje się stręczycielstwem, a Rudolfem:
– Czy pozwolisz mi zapytać, Mario, od kiedy przybrałaś rolę świętej? Akurat ty jesteś właściwą osobą, która może mówić o honorze i uczciwości…? Ty, która od dzieciństwa byłaś pośredniczką miłosną dla mojej matki. Ty się odważasz mówić o moralności, ty, która bez skrupułów uczestniczyłaś w tym, kiedy mama zdradzała ojca?!
– To obrzydliwe kłamstwo! Nie będę tego słuchać! Nie mogę ścierpieć znieważania twojej Matki!
Bratanica Sisi zaprzecza energicznie, jakoby miała pośredniczyć w romansach cesarzowej. Dlaczego więc poruszyła ten temat? Czy dlatego, że miała złą opinię i chciała stworzyć okazję do zaprzeczenia temu? O jej osobie i jej poczynaniach napiszę jeszcze w dalszej kolejności, w każdym razie z pewnością jej relacje nie mogą być uznane jako 100% wiarygodne.
Pomówienia o romansach Cesarzowej jednak zawsze istniały…
Pierwszym podejrzanym był Imre Hunyady, brat damy dworu Sisi, który uczył jej węgierskiego podczas pobytu na Maderze. To właśnie na nim Elżbieta wypróbowała swe kobiece triki i zdała sobie sprawę, jaki wpływ na mężczyzn ma jej uroda.
Potem mówiono o hrabim Andrassym, pięknym i inteligentnym mężczyźnie, pod którego wpływem politycznym (w negocjacjach o Austro-Węgry) znajdowała się Sisi. Uchodził za jej wielką miłość.
*
*
„Hrabia znajdował się stale w jej pobliżu i wydawało się, że bez skrupułów zastosował broń swej ujmującej osobowości. Elżbieta była zahipnotyzowana myślami, które on wbijał jej do głowy”. Prawdopodobnie jednak uczucia Elżbiety nie posunęły się poza marzenia o romansie.
„Pani wie dobrze, że mam wielu panów – króla, parlament, senat… ale tylko jedną Panią, a ponieważ znam tylko jedną kobietę, która może mi rozkazywać, tym chętniej jestem jej posłuszny” – pisał do Elżbiety hrabia Andrassy.
„Tak, to była wierna przyjaźń. I nie była zatruta przez miłość [cielesną]” – miała powiedzieć. Wspomina jednak z rozrzewnieniem, gdy w latach 60. cesarz przyzwolił jej na… podróż jednym powozem z Andrassym (co trwało tylko kilka minut). Na Elżbiecie wywarło to olbrzymie wrażenie, co opisywała potem jako najintymniejszy kontakt.
Plotki o romansie Andrassyego i Elżbiety nie ustają nawet po narodzinach Marii Walerii, która bardzo przypomina urodą Franciszka Józefa. Andrassy jest jej ojcem chrzestnym, Sisi poświęca się całkowicie swemu węgierskiemu dziecku… wkrótce Maria Waleria znienawidzi Węgry, gdyż nie może już dłużej znieść tych plotek.
Później mówiono o doktorze Konstantinie Christomanosie, intelektualiście studiującym w Wiedniu, Greku, uczącym Sisi swego języka i kultury Grecji, którą cesarzowa była, pod jego wpływem, zafascynowana. Podczas gdy Sisi oddawała swoje włosy pod opiekę fryzjerki, siedząc przy toaletce, wysłuchiwała „Iliady i Odysei” odczytywanej od swego nauczyciela, który także poprawiał jej ćwiczenia w grece.
Innym kandydatem do zdrady był, wspomniany już, przystojny pan o nazwisku Pascher poznany na balu maskowym, który zdemaskował Elżbietę. Nawiązano do tego wydarzenia w filmie „Sisi” (2009), jednak tam zamiast Paschera wystąpił sam hrabia Andrassy. Był 10 lat młodszy od pięknej zainteresowanej flirtem Sisi, jednak znajomość urwała się, gdy mężczyzna przyznał się, że wie, kim jest tajemnicza nieznajoma, podpisująca się w listach jako Gabrielle. Podczas swej pierwszej rozmowy na balu pilnie wypytała go: „Co sądzi pan o cesarzowej?”, a gdy ten wypowiedział się, bardzo zresztą ostrożnie, odparła arogancko, że może już odejść. Pascher miał wówczas odpowiedzieć: Cóż za grzeczność!, czym urzekł cesarzową, gdyż dotąd nikt nie ośmielił jej odpowiadać jej w podobnym tonie. Sisi z maniakalnym oporem rozpamiętywała to wydarzenie i molestowała Paschera licznymi patetycznymi listami jeszcze przez wiele kolejnych lat.
Warto też wspomnieć o innym adoratorze, Alfredzie Górniaku – natrętnym wielbicielu Elżbiety, piszącym setki listów do uwielbianej kobiety wychwalaniem jej cnót i urody z… prośbą o pieniądze. Na szczęście, Sisi nie dała mu się zwieść.
Jak to określa Hamann: flirtowała namiętnie, napawając się bezradnością mężczyzny. Przyjmowała hołdy jako haracz, za jej piękno. Mężczyźni nie wychodzili poza ramy adoratorów pięknej władczyni. Dla niej samej miłość cielesna nie przestawiała nigdy znaczącej wartości. Rozkoszowała się uwielbieniem, pozostając zimną i niedostępną Jej Cesarską Wysokością.
***
Należy zaznaczyć, że od 1867 roku zerwała się nie tylko więź fizyczna, cesarscy małżonkowie po prostu nie mieli sobie nic więcej do powiedzenia. Jeśli przy stole Franciszek Józef nie zrozumiał jakiejś wypowiedzi żony, ona już do niej nie powracała. Aby ukarać męża, Elżbieta często poniżała go, ignorując jego obecność.
Kontakt między małżonkami stawał się coraz trudniejszy. Nie zdołał też Franciszek Józef utrzymać żony w Wiedniu; Sisi znalazła już schronienie w swoim świecie marzeń.
Z perspektywy czasu Elżbieta napisała: „Małżeństwo to niedorzeczna instytucja. Piętnastoletnie dziecko zostaje sprzedane i składa przysięgę, której znaczenia nie rozumie, a potem żałuje tego kroku przez trzydzieści lat lub dłużej, nie mogąc się już z tego wycofać”.
„Moje myśli i uczucia tęsknoty są przy Tobie. Ty zapewne myślisz o mnie rzadziej” – napisał cesarz w liście do Elżbiety w 1888 roku, dając tym samym upust swojemu przywiązaniu do małżonki.
Maria Waleria, doskonale znająca matkę, a wychowywująca się niemal pod nieobecność ojca, po śmierci matki zapewniła:
„Doskonale teraz rozumiem, jak bardzo ciążyło Mamie obcowanie z Papą. Tak, to trudne być z Papą, gdyż on nigdy nie wiedział, co to znaczy dzielić się myślami. Wiem, jak głębokie są jego uczucia i cierpienia, a jednak staję bezsilna przed całym tym bólem, nie znając innego środka zaradczego, jak tylko utarte frazesy”.
Elżbieta okazała się dla Franciszka Józefa przeciwieństwem idealnej małżonki. Przede wszystkim nie była cesarzową, gdyż korzystała wprawdzie z wszelkich przysługujących jej uprawnień i przywilejów, nie uznawała jednak swoich obowiązków. Rzadko bywała na „imprezach”, rzadko bywała w samym Wiedniu u boku męża, nie umiała dostosować się do etykiety. Zdumiewać może więc fakt, że właśnie ją określano i określa się nadal mianem „cesarzowa”. Powinno się raczej mawiać o niej: małżonka cesarza, bo tą w istocie była, chociaż… kilka dobrych lat spędziła z daleka od niego.
Dama dworu Elżbiety, Maria Faestetics, tak wyraziła się o parze cesarskiej:
Cesarz jest tak szczęśliwy, że cesarzowa jest cała i zdrowa, że nie posiada się z radości! Absorbuje go tysiącem spraw, jej szczególna osobowość często go męczy, ale znudzić go na pewno nigdy nie znudziła! Pozostaje pod jej urokiem jak młody amant i nie posiada się ze szczęścia, gdy może jej przypomnieć jakiś szczegół z ich wspólnej przeszłości.
Cesarzowa poważała swego małżonka i była do niego serdecznie przywiązana. Nie, nie nudził jej. Ale odczuwała jako coś naturalnego, że nie brał udziału w jej życiu duchowym i nie potrafił sprostać jej wznoszeniu się ku rzeczom wyższym, nazywając to bujaniem w obłokach. Ogólnie można powiedzieć, że szanowała go i lubiła, ale na pewno nie kochała.
Brigitte Hamann opisała tę relację następująco: „Jak się wydawało, Sisi umiała kochać Franciszka Józefa jedynie z daleka, gdyż wszystko ich dzieliło: on twardo stąpał po ziemi, ona dostrzegała w każdej rzeczy poezję, on chełpił się, że nigdy nie w życiu nie otworzył żadnej książki, ona uwielbiała Heinego i Szekspira, on był ograniczony, ona zaś, ciekawa wszystkiego, Franciszek wysoko cenił wyłącznie parady wojskowe i polowania, Sisi pisała poematy elegijne wyrażające jej ból istnienia (…) Trzeźwy, obowiązkowy, <<urzędnik>>, cesarz Franciszek Józef oraz nieortodoksyjna, superinteligentna, bujająca w obłokach cesarzowa Elżbieta – są jak plus i minus, jak dzień i noc: elementy sprzeczne, a zarazem wzajem się warunkujące”.
Cesarz i cesarzowa byli ludźmi o krańcowo różnym sposobie myślenia i odmiennych rysach charakteru, doskonale potrafiący unieszczęśliwiać się wzajemnie. Układ współrzędnych cesarskiej pary małżeńskiej, pozostającej w formalnym związku przez czterdzieści cztery lata – z czego Sisi praktycznie kilka dziesięcioleci nie spędziła u boku męża – w pewnym sensie przedstawiał się jako dwie strzały o przeciwstawnych kierunkach. Jednakże uczucie przetrwało dziesięciolecia. Nie bez przeszkód – licznych sporów, długich nieobecności, domniemanych zdrad (zarówno ze strony Sisi, jak i Franciszka), krańcowo różnych poglądów.
O ile cesarzowa traktowała swego męża z uprzejmością, to cesarz zawsze darzył ją bezgranicznym uwielbieniem, szacunkiem, kazał otaczać się jej wizerunkami, cenił każdą chwilę spędzoną z ukochaną żoną. Te chwile były przecież takie rzadkie…
***
Choć rzeczywistość nie odpowiada pięknemu obrazowi utrwalonemu w filmach o Sisi, to i tak para ta pozostanie jedną z najbardziej romantycznych w dziejach, niemal tuż obok królowej Wiktorii i Alberta. Choć Sisi i Franciszek zawarli małżeństwo z miłości i ich historia wydawała się iście baśniowa, nie byli ze sobą bardzo szczęśliwi. Mimo to byli niezwykłą parą i… nie sposób oprzeć się niezwykłemu czarowi ich miłości.