Nieznane wspomnienia o Romy cz. I

Z okazji 16. urodzin bloga – mam dla Was prawdziwy rarytas: niepublikowane wcześniej w polskim Internecie wspomnienia członków ekipy SISSI o Romy Schneider. Zapraszam do lektury!

Karlheinz Böhm, filmowy Franciszek Józef

Karlheinz Böhm : Suchen, Werden, Finden – Mein Leben, Collection Rolf Heyne, 2008

Filmy SISSI to przede wszystkim naprawdę dobrze nakręcone filmy rozrywkowe. Nawet w Chinach ludzie postrzegają je w ten sposób. Bez SISSI moje życie z pewnością wyglądałoby inaczej. Filmom zawdzięczam przede wszystkim jedną rzecz: moją wielką sławę. Romy Schneider cierpiała przez SISSI przez całe życie. Ja już dawno pogodziłem się z tymi filmami.

Chociaż nie cierpiałem z powodu tych filmów tak, jak Romy Schneider, wciąż byłem głęboko podejrzliwy wobec całego tego szumu, ale miałem nieodparte wrażenie, że wciąż nie pokazałem, na co naprawdę mnie stać.

„Romy Schneider była młodą dziewczyną, kiedy po raz pierwszy spotkaliśmy się i młodą kobietą, kiedy rozstaliśmy się po premierowej trasie III części SISSI. Było wiele spekulacji na temat naszej relacji. Prawda jest taka, że nigdy nie łączyło nas nic poza koleżeńską i przyjacielską relacją. Widywaliśmy się też znacznie rzadziej, niż podejrzewały brukowce, bez ukrytych motywów. Poza kilkoma tygodniami zdjęć i naszymi imprezami premierowymi, widywaliśmy się bardzo sporadycznie, na przykład na ceremonii rozdania nagród Bambi, na balu filmowym lub podobnych okazjach, które były częścią programu promocyjnego filmów SISSI.

Oczywiście rozwinęła się między nami pewna relacja, ale zawsze pozostawałem dla Romy Schneider starszym kolegą, a ona dla mnie niezwykle utalentowaną młodą aktorką. Nigdy nie było między nami czysto prywatnych spotkań.

Podczas zdjęć do SISSI walczyłem o swoje pierwsze małżeństwo. Przez długi czas nie chciałem przyznać, że moja miłość do Elisabeth Zonevy nie ma przyszłości.

Romy Schneider i ja spotkaliśmy się ponownie tylko raz. Było to w 1960 roku w paryskiej kawiarni. Po SISSI przeniosła się do Francji, aby nabrać dystansu i zaręczyła się z francuską gwiazdą filmową Alainem Delonem. Zupełnie dla mnie niespodziewanie – zwierzyła mi się. Delona prawdopodobnie również pociągała płeć męska. Była głęboko nieszczęśliwa i myślała nawet o odebraniu sobie życia.

Zadzwoniła do mnie ponownie, gdy była w Monachium w 1980 roku. Wymieniliśmy dwa lub trzy banalne zdania i pożegnała się słowami „Powinniśmy się jeszcze kiedyś spotkać”. Zmarła rok później, a ja radykalnie rozpocząłem nowe życie. Ona miała wtedy 42 lata, ja 53.”

( Str. 167 )

„Rok 1955 był dla mnie decydujący pod kilkoma względami: urodziło się moje pierwsze dziecko. 5 listopada mój ojciec poprowadził ponowne otwarcie nowo wybudowanej Wiedeńskiej Opery Państwowej po jej zniszczeniu podczas wojny. Zaledwie kilka tygodni później, 22 grudnia, świętowałem premierę SISSI, pierwszego z trzech filmów z Romy Schneider, które wywarły trwały wpływ na moje życie.

Muszę to wyjaśnić w tym miejscu: Tylko dzięki ogromnej popularności i rozgłosowi, jaki osiągnąłem dzięki filmom SISSI, byłem w stanie zwrócić uwagę szerokiej publiczności na sytuację w Afryce w 1981 roku. Dzięki darowiznom powierzonym mojej etiopskiej fundacji „Menschen für Menschen” od tego czasu byliśmy w stanie utorować drogę do lepszej przyszłości dla milionów ludzi, i to pomimo faktu, że od SISSI minęło już ponad 25 lat.

SISSI zaczęła się od oferty austriackiego reżysera Ernsta Marischki, który zaproponował mi rolę cesarza Franciszka Józefa I. Już wcześniej zaangażował do roli tytułowej Romy Schneider, aktorkę, która miała wówczas 16 lat. Nigdy wcześniej nie pracowałem z Ernstem Marischką, ale znałem jego filmy, prawdziwie operetkowe, choć bardzo dobrze zrealizowane. Z Romy Schneider nakręcił już DIE DEUTSCHMEISTER i MÄDCHENJAHRE EINER KÖNIGIN, film o młodej angielskiej królowej Wiktorii.

Zgodziłem się tylko z wahaniem i bardziej za namową mojego agenta. Decydującym czynnikiem była dla mnie znakomita obsada z kolegami takimi jak Gustav Knuth, Josef Meinrad i Vilma Degischer, z którymi występowałem już na scenie w Wiedniu. Za pierwszy film SISSI otrzymałem 35 000 marek niemieckich (50 000 za drugi i 75 000 za trzeci). Nawiasem mówiąc, do dziś nie zarobiłem na SISSI ani centa więcej. Jako wykonawca nie miałeś żadnych innych roszczeń i po prostu nie było czegoś takiego jak prawa do eksploatacji. W latach 50. po prostu nie było telewizji, wideo, DVD ani nawet Internetu. Inni wzbogacili się na filmach SISSI. Przez dziesięciolecia prawa do nich posiadał na przykład handlarz filmami Leo Kirch. Pomimo moich próśb, nigdy nie przekazał darowizny na rzecz mojej etiopskiej fundacji „Menschen für Menschen”.

Romy, wraz ze swoją matką Magdą Schneider, która również zagrała jej matkę w SISSI, i z którą jestem w kontakcie od czasu nakręcenia filmu UND EWIG BLEIBT DIE LIEBE (1954), złożyły inauguracyjną wizytę w moim mieszkaniu w Grünwald. Romy była uroczą nastolatką, a ja miałem już 27 lat. Zwracała się do mnie per „wujku Böhm”, czego natychmiast jej zabroniłem.

Podczas kręcenia filmu dogadywaliśmy się, mówiąc dykcją Magdy Schneider, „wspaniale”. W SISSI przedstawiono wszystkie rejestry wielkich emocji, od przypadkowego spotkania i zaskakujących zaręczyn Franciszka Józefa i Sissi, po huczne wesele, które Ernst Marischka zainscenizował tak wspaniale, że Hollywood nie mogło zrobić tego lepiej.

Po tym, jak przez długi czas były odrzucane jako kicz przez pewną część krytyków, filmy SISSI znalazły się wśród 500 najważniejszych w renomowanej nowojorskiej bibliotece filmowej od lat 70., również ze względu na fantastyczne zdjęcia operatora Bruno Mondiego, który wyznaczył standardy, które są nadal aktualne na całym świecie dzięki wspaniałym ujęciom krajobrazów. Ale jestem szczególnie zadowolony, że filmy SISSI są obecnie uważane za dobro kulturowe na całym świecie i są rozpoznawane za to, czym są: filmami rozrywkowymi dobrze nakręconymi w najdrobniejszych szczegółach „.

( str. 137 i dalsze )

„Po gigantycznym sukcesie pierwszego filmu SISSI, nieuchronnie – a raczej: zgodnie ze zdrowym rozsądkiem – musiała powstać jego kontynuacja. W filmie SISSI, MŁODA CESARZOWA, po hucznym weselu, codzienne życie powróciło do pary cesarskiej. Konflikty z teściową, ucieczka Sissi do Bawarii, jej pojednanie z Franciszkiem, a także koronacja Sissi na Węgrzech – druga część SISSI mogła być tak pełna konfliktów, ale była nie mniej genialnie zainscenizowana przez Ernsta Marischkę.

Zwłaszcza sceny koronacji na Węgrzech zdecydowanie mogą konkurować z wielkimi hollywoodzkimi eposami. Romy zmieniała suknie ponad dwadzieścia razy, co odpowiadało historycznej garderobie cesarzowej Elżbiety w najdrobniejszych szczegółach.

Tuż przed Bożym Narodzeniem, 19 grudnia 1956 roku, na ekrany kin wszedł film SISSI, MŁODA CESARZOWA i znów świętowaliśmy ponad miarę. Byłem bardziej zajęty niż kiedykolwiek w moim życiu, przechodząc od jednego spotkania do drugiego, kręcąc w międzyczasie dwa kolejne filmy… „

( Str. 147 )

„Ze względu na sukces pierwszych dwóch części trylogii SISSI, Romy Schneider dojrzewała w szybkim tempie. Była teraz ambitną młodą aktorką, ale nie mogła i nie chciała pogodzić się z okolicznościami towarzyszącymi sławie. Bardzo cierpiała z powodu zaszufladkowania rolą Sissi.

Dlatego przez długi czas nie zgadzała się na ponowne wcielenie się w rolę młodej cesarzowej Austrii w III części. Ostatecznie przekonała ją jej matka Magda Schneider – i prawdopodobnie także jej ojczym, Daddy Blatzheim, który wynegocjował z Ernstem Marischką znacznie wyższe honorarium niż za pierwsze dwa odcinki. Byłem znacznie mniej ambiwalentny niż Romy i powiedziałem w wywiadzie: „Chodzi o kręcenie dobrych, moralnych filmów, które uszczęśliwiają ludzi”.

Zdjęcia trwały nie dłużej niż osiem tygodni i jak zawsze były świetnie przygotowane. Kręciliśmy w niesamowitych sceneriach i najpiękniejszych krajobrazach w Europie. La Scala w Mediolanie została dla nas oczyszczona, a nawet Plac Świętego Marka w Wenecji został zamknięty na wiele godzin na potrzeby sceny, w której Sissi mogła ponownie trzymać w ramionach swoją córkę, małą Giselę, po długich miesiącach choroby.

Dokładnie dwa lata po światowej premierze SISSI, świętowaliśmy premierę trzeciej części na krótko przed Bożym Narodzeniem 1957 roku. SISSI III ponownie okazała się niesamowitym sukcesem.

Wkrótce potem Romy dała nam jasno do zrozumienia, że nie będzie z nią IV części. Dwa lata później przeniosła się do Paryża i zaręczyła z francuskim gwiazdorem filmowym Alainem Delonem. Najwyraźniej cierpiała na SISSI przez całe życie. „

( Str. 153 )

„Dzięki SISSI Ernstowi Marischce udało się nakręcić filmy, które trafiły w aktualne czasy. Dziesięć lat po zakończeniu II wojny światowej, ludność radziła sobie lepiej ekonomicznie. Pojawił się pewien dobrobyt, który później zostanie nazwany cudem gospodarczym. Był to koniec okupacji. W Austrii traktat państwowy ustanowił niepodległość kraju. Niemniej jednak, istniała już pewna tęsknota za „starymi dobrymi czasami”. Ale to musiało leżeć daleko w przeszłości i nie powinno być w żaden sposób kojarzone ze strasznym reżimem narodowego socjalizmu. Tęsknota ta mogła być prawdopodobnie w pełni zaspokojona przez romantyczną filmową opowieść o miłości Sissi i Franciszka Józefa – również lub właśnie dlatego, że film ten nie miał nic wspólnego z dużo mniej romantyczną prawdą historyczną o cesarzowej Elżbiecie i cesarzu Franciszku Józefie I.

I tak wszędzie, gdzie się pojawialiśmy, pojawiał się niesamowity entuzjazm, na przykład na 5. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie, Berlinale, w czerwcu 1955 r. Kurfürstendamm był udekorowany flagami uczestniczących narodów. Reprezentowaliśmy Austrię. Kiedy podjechaliśmy przed Wiedeńską Scenę Filmową, stanęliśmy przed prawdziwą ścianą fotografów i reporterów, jak to często robiliśmy później, a setki fanów entuzjastycznie wykrzykiwało nasze imiona, mimo że SISSI nie było jeszcze w kinach.

Tysiące ludzi wiwatowało na wspaniale zainscenizowanej światowej premierze SISSI w Apollotheater w Wiedniu 21 grudnia 1955 roku, a dzień później na nie mniej efektownej niemieckiej premierze w Monachium. W tamtych czasach premiery kinowe były zdecydowanie eleganckimi wydarzeniami, panowie pojawiali się w marynarkach i muszkach, panie w długich sukniach wieczorowych, zarówno aktorzy, jak i goście premiery.

Wraz z niezwykłym sukcesem SISSI w Niemczech i Austrii, nasz „triumfalny pochód” przez Europę był nie do zatrzymania i przybrał absurdalne formy, zwłaszcza w Grecji i Hiszpanii. Raz po raz dochodziło do groteskowych sytuacji, w których rzeczywistość mieszała się z iluzją. Zostaliśmy przyjęci tak, jakbyśmy faktycznie byli członkami europejskiego rodu królewskiego, na przykład, gdy byliśmy prowadzeni przez miasto z eskortą policji podczas premiery SISSI w Atenach, a ludzie wiwatowali nam tak, jak zwykle robili to tylko dla swojego wówczas wciąż popularnego króla Pawła I.

W królewskim „Club Nautico” w marinie w Atenach odbyło się uroczyste przyjęcie, na którym złożyliśmy wizytę królowi Pawłowi I i jego córce Zofii. Księżniczka, która podobnie jak Romy miała siedemnaście lat, rozmawiała ze mną doskonale po niemiecku – jej babka była księżniczką pruską. Jednak prawdziwa rozmowa nie mogła się odbyć z powodu ścisłego protokołu dworskiego.

Lata później – towarzyszyłem ojcu na koncercie Orkiestry Filharmonii Wiedeńskiej w Madrycie – ta sama Zofia, późniejsza żona przyszłego króla Hiszpanii, przypomniała mi o tym spotkaniu w Atenach, które zapamiętała jako szczególnie miłe. Byłem zażenowany, że nie mogłem go sobie przypomnieć. Chyba nawet się zaczerwieniłem.

Podczas premiery SISSI – MŁODEJ CESARZOWEJ, w Madrycie panowała taka wrzawa, że po raz pierwszy w życiu poczułem śmiertelny strach. Podczas lotu do stolicy Hiszpanii siedzieliśmy dość daleko z tyłu w czterosilnikowym samolocie śmigłowym Lockheed Constellation Lufthansy, najnowocześniejszym samolocie na świecie w tamtym czasie. Za nami siedział elegancki dżentelmen z wąsem. Steward poinformował nas, że był to arcyksiążę Otto von Habsburg, człowiek, który, gdyby czasy na to pozwalały, zostałby cesarzem Austrii. Zagrałem więc jego pradziadka jako cesarza Franciszka Józefa I w filmie.

Tuż przed przylotem do Madrytu poinformowano nas, że czeka na nas delegacja i dlatego powinniśmy wysiąść z samolotu jako ostatni. Wyjrzałem przez okno i zobaczyłem, że lotnisko – choć niezbyt duże – było pełne ludzi. Romy i ja byliśmy rozbawieni tym, jak popularny był Otto von Habsburg jako obalony cesarz w Hiszpanii generała Franco.

Jak bardzo myliliśmy się w naszych przypuszczeniach, okazało się zaledwie kilka minut później. Otto von Habsburg zniknął nierozpoznany w tłumie. Kiedy Romy i ja pojawiliśmy się na szczycie trapu, wybuchły nieopisane wiwaty. Wciąż pamiętam dźwięk rozbijanych okien i obraz masy krzyczących ludzi, pędzących w naszą stronę.

Gdy dotarliśmy do podnóża trapu, zostaliśmy przejęci przez tłum, nasz bagaż podręczny został nam wyrwany i przedzieraliśmy się przez tłum do czekającego Rolls Royce’a. Romy płakała ze strachu, a ja miałem mdłości.

Jazda do miasta stała się prawdziwą procesją triumfalną. Trzy tysiące członków Madryckiego Klubu Vespa eskortowało nas na swoich skuterach i próbowało podjechać jak najbliżej, wykonując lekkomyślne manewry. Setki prywatnych samochodów odjeżdżały od nas i jechały za nami. Z pobocza dopingowali nas machający austriackimi flagami Hiszpanie, a kiedy w końcu dotarliśmy do hotelu, musieliśmy pokazać się na balkonie. Później dowiedzieliśmy się, że na lotnisku byli ranni. „

( str. 157 i dalsze)

***

Część II.

Zapraszam również do lektury innych wspomnień o Romy.

Dodaj komentarz