Kulisy produkcji trylogii SISSI

Prawdziwa biografia Sisi miała w sobie zbyt wiele tragizmu jak na romantyczną bajkę, która miała zaspokoić powojenną tęsknotę za idealnym światem. Trylogia SISSI dotyczy jedynie krótkiego okresu życia cesarzowej Austrii, pomijając takie wydarzenia jak śmierć jej pierwszej córki Zofii w wieku 2 lat, samobójstwo jej syna Rudolfa w Mayerling czy egzekucję jej szwagra Maksymiliana w Meksyku. Ernst Marischka produkował filmy rozrywkowe i stworzył własny wizerunek Sisi, romantyzując wydarzenia historyczne. Niemniej jednak udało mu się odtworzyć wiele prawdziwych wydarzeń z życia cesarzowej w najdrobniejszych szczegółach. SISSI to historia miłosna, dramat kostiumowy, dramat rodzinny i film historyczny z wieloma ujmującymi małymi epizodami opartymi na zweryfikowanych faktach historycznych.

Te trzy filmy są dziś kultowe, a cesarzowa Elżbieta stała się mitem. Elżbieta sama kultywowała ten mit za życia, a jej nieszczęśliwe życie i tragiczna śmierć również się do tego przyczyniły. Jednak międzynarodową ikoną stała się dopiero w 1955 roku wraz z Romy Schneider jako SISSI z dodatkowym -s. Ernst Marischka dodał drugie -s, być może dlatego, że imię brzmi bardziej swojsko z podwójnym -s, jest łatwiejsze do wymówienia, ale być może także jako wskazówka, że treść filmu jest osnuta na kanwie na postaci historycznej, ale nadal podlega dramaturgicznej interpretacji.

Danielle Willert: Sissi – Die schönsten Bilder aus den legendären Filmen, Sutton Verlag, 2019: 7

Wycięte sceny

Wiosną 1956 roku w Rosenhügel Studios w Wiedniu i wielu historycznych miejscach rozpoczęły się zdjęcia do filmu „Sissi, młoda cesarzowa”. Po kasowym sukcesie „Sissi” sześć miesięcy wcześniej, producent i mistrz za kamerą Ernst Marischka był pewny, że powstanie sequel. Podobno już wkrótce po premierze I części pisał scenariusz do „Sissi II”.

Pre-produkcja filmu okazała się jednak nieco trudna. Z jednej strony dlatego, że trzeba było jeszcze przekonać odtwórczynię głównej roli Romy Schneider, a z drugiej ze względu na proponowany budżet. Ernst Marischka przygotował wstępną listę, począwszy od scenografii, kierownictwa muzycznego, kostiumów i faktu, że film będzie ponownie kręcony w różnych lokalizacjach w Austrii i na Węgrzech.

Co więcej, Marischka planował nakręcić bardzo długi film. Wzorując się na amerykańskim modelu, stworzył prawie trzygodzinny film epicki w stylu hollywoodzkich „Gigantów”, który był wówczas hitem kasowym. Choć „Sissi” odniosła wielki sukces finansowy, Marischka musiał później walczyć o każdą minutę w filmie. Jednak studio i finansiści wciąż byli w nastroju do wydawania pieniędzy na początku zdjęć i dali swoje błogosławieństwo scenariuszowi.

Rezultatem był gigantyczny projekt, jakiego nigdy wcześniej nie widziano w okresie powojennym. Konstruowano powozy, zaprzęgano 40-50 koni, podwojono kostiumy autorstwa głównej projektantki Gerdy Iro (Gerdago), a jubilerzy czekali w gotowości do pożyczania. Schönbrunn stał się miejscem filmowania na kilka tygodni i dlatego nie zawsze był dostępny dla publiczności.

Jednak pod koniec zdjęć i przy zbyt napiętym budżecie studio i finansiści bardzo się martwili, że prawie 3-godzinny film nie przekona publiczności. Byli zdania, że niemieckojęzyczny film o nadmiernej długości nie ma warunków wstępnych dla kasowego hitu. Nie mówiąc już o zwrocie kosztów produkcji.

Ernst Marischka wrócił więc do montażowni i musiał niechętnie skrócić film o prawie 40 minut. Oznaczało to, że pominięto kilka scen, które moim zdaniem były ważne. Studio popełniło ogromny błąd, ponieważ „Sissi, młoda cesarzowa” od razu po premierze osiągnęła szczyt popularności. Wpływy z biletów były nawet wyższe niż w przypadku najbardziej kasowego do tej pory filmu, „Przeminęło z wiatrem” (po uwzględnieniu inflacji). Do tego filmu zresztą jeszcze wrócimy.

*

Wiosną 1957 roku, po tym jak „Sissi, młoda cesarzowa” była z powodzeniem wyświetlana w kinach przez prawie pół roku, rozpoczęły się zdjęcia do największego jak dotąd projektu filmowego niemiecko-austriackiego kina powojennego. W sześciu różnych lokalizacjach. Od Ravello po Wenecję, od Węgier po Grecję i od Wiednia po Salzkammergut. Zdjęcia trwały kilka miesięcy.

Przygotowania do tego gigantycznego projektu okazały się jeszcze trudniejsze niż w przypadku II części rok wcześniej. Chociaż Romy Schneider nie chciała zagrać w trzeciej części, jej ojczym, Hans Herbert Blatzheim, który był również jej menadżerem, twardo negocjował ze studiem i Ernstem Marischką, aby uzyskać większe honorarium dla swojej żony i pasierbicy. Wiedział, że ten film był projektem, który nigdy wcześniej nie został zrealizowany w niemieckojęzycznym świecie.

Po wszystkich negocjacjach z aktorami i ekipą filmową oraz całonocnej pracy nad scenariuszem, do pokonania pozostały już tylko dwie poważne przeszkody.

Pierwszą przeszkodą było ponowne przeciąganie liny z finansistami. Co zupełnie niezrozumiałe z dzisiejszego punktu widzenia, ci niechętni ryzyku ludzie byli absolutnie przeciwni filmowi na taką skalę. Po ciężkich negocjacjach, nerwowych rozmowach i uzyskaniu pozwoleń na kręcenie, Ernst Marischka otrzymał zgodę na realizację swojego scenariusza. Niebagatelną zaletą było to, że Marischka bronił się przed ewentualnymi stratami przed finansistami dzięki własnej firmie produkcyjnej (Emafilm).

Ponownie zaplanowano film z wyraźną nadwyżką długości i ponownie Marischka otrzymał z góry obietnicę, że będzie mógł nakręcić prawie 3-godzinny film. Tak więc, z jedną z największych ekip filmowych tamtych czasów, nadszedł czas, aby rozpocząć Sissi III.

Zaczęli od zdjęć wnętrz w Rosenhügel Studios w Wiedniu i scen w pałacu Schönbrunn. Nakręcono również dłuższe wątki z rolami Nené i brata cesarza Franciszka Józefa, arcyksięcia Maksymiliana. Na przykład, miał być przedstawiony niemalże romans Nené i Franciszka, miała być naświetlona sytuacja polityczna w konflikcie włoskim, a także pokazane bliskie relacje między arcyksiężną Zofią i jej synem arcyksięciem Maksymilianem.

Niestety, sceny te zostały później wycięte…

W oficjalnym zwiastunie zachowały się dwie króciutkie sceny:

Franciszek & Nene
(scena bardzo podobna do tej, w której Sissi wkłada czerwone róże do wazonu)

-Zawsze byłaś bardzo ładna, Nene, ale teraz jesteś nieopisanie piękna.

-Dziękuję za komplement.

-To nie komplement, to prawda.

*

Major Boeckl uczy niemieckiego nową ukochaną, Helenę, grecką ogrodniczkę

-Kocham!

-K o o o c h a m…

-Koooocham, koooocham, nie, nie, mówi się: kocham cię! kocham cię!

-Kocham cię!

-Ona mówi po niemiecku! Ja znam grecki! Ja zwariuję!

***

Po prawie pięciu miesiącach w Wenecji nakręcono ostatnie sceny, które do dziś są przedmiotem wykładów filmowych na uniwersytetach. Sceny z gondolami były bowiem, pod względem technologii kamery, prawdziwym geniuszem niemieckojęzycznego kina lat 50. Warto przy okazji wspomnieć, że kręcono je na początku września, gdy w Wenecji odbywa się słynna Regata Storica. Bardzo sprytnie!

*

Romy i „Wujek Bruno”, autor genialnych zdjęć filmowych

*

Pod koniec zdjęć Ernst Marischka stanął przed tym samym problemem, co rok wcześniej. Chociaż publiczność nie mogła się doczekać III części i chociaż pierwsze dwie części zarobiły miliony, finansiści ponownie byli przeciwni zbyt długiemu filmowi. Po gwałtownych protestach Marischki i ekipy filmowej, prawie 45 minut musiało zostać wycięte.

Oznaczało to, że pominięto bardzo ważne wątki fabularne. Na przykład bardzo niewielu widzów wiedziało, że cesarską wysokością w Trieście był arcyksiążę Maksymilian, ponieważ nigdy nie wymieniono go z imienia. Osobiście muszę przyznać, że choć zawsze najbardziej podobała mi się właśnie III część, to miałam odczucie, że czegoś brakuje, że nie jest tak spójna jak poprzednie części. Zwłaszcza pod sam koniec brak płynnego przejścia między wątkami. Teraz już wiadomo, dlaczego.

Jeśli chodzi o I część SISSI, to na pewno zostało tam wyciętych wiele scen z Peterem Weckiem, młodszym bratem cesarza. Sam aktor często wspominał, że reżyser miał do niego słabość – nieustannie dokręcano nowe sceny, powiększając wątek Karola Ludwika. Jednak ostatecznie zapadła decyzja, że rola ta nie może przyćmiewać Franciszka Józefa…

Był to zapewne słodko-gorzki triumf dla Ernsta Marischki, gdy okazało się, że Sissi III prześcignęła swoje poprzedniczki. Film natychmiast zarobił miliony, był numerem jeden wśród widzów przez wiele tygodni, a nawet został nominowany do kilku nagród i otrzymał dobre noty od recenzentów filmowych.

Dziś usunięte sceny uważane są za zaginione. Zachowało się jedynie kilka zdjęć. Można by z nich nakręcić oddzielny film. Mam nadzieję, że kiedyś się odnajdą. Podobnie jak scenariusz do IV części (za którą Romy miała otrzymać aż milion marek).

*

Na koniec jeszcze jedna ciekawostka, która być może zepsuje niektórym magię przepięknej sceny, w której Sissi zrywa kwiaty na łące. Jeśli ktoś się tego obawia, to można w tym miejscu przerwać lekturę 🙂

*

*

Wszystkie trzy części kręcono późnym latem, a zatem, gdy już nie kwitną narcyzy. Postanowiono zatem… użyć sztucznych kwiatów. Tak! Romy i Karlheinz zbierają sztuczne kwiaty. To mi zresztą bardzo przypomina pierwszą scenę z „Przeminęło z wiatrem”, dokręcaną już na sam koniec, w której Scarlett tak naprawdę trzyma w dłoni sztuczne kwiaty…

Przy okazji: jestem przekonana, że Sissi biegnąca w białej krynolinowej sukni to również silna inspiracja „Przeminęło z wiatrem”.

Prawa autorskie

Za cesarsko-królewską idyllą krył się jednak uporczywy spór, w którym Ernst Marischka nie zachowywał się szczególnie szlachetnie: na początku lat 30. Ernst i jego brat Hubert Marischka, ówczesny dyrektor Theater an der Wien, nabyli sztukę dwóch wiedeńskich pisarzy żydowskiego pochodzenia, Roberta Weila i Ernsta Decseya i wystawili ją jako operetkę pod tytułem SISSY. Produkcja odniosła taki sukces, że amerykańska wytwórnia filmowa Columbia Pictures kupiła prawa i zleciła sfilmowanie sztuki Josefowi Sternbergowi pod tytułem THE KING STEPS OUT.

Marischka chciał odzyskać prawa do swojego scenariusza SISSI w 1955 roku, ale nie udało mu się – a kiedy autorzy zgłosili się po premierze SISSI, po prostu twierdził, że scenariusz nie miał wówczas nic wspólnego ze sztuką. Dopiero proces sądowy w 2015 roku ostatecznie wyjaśnił tę kwestię: zgodnie z ekspertyzą krytyka teatralnego Ludwiga Ullmana, który skrupulatnie porównał operetkę i fabułę filmu, nie było wątpliwości, że scenariusz SISSI był własnością intelektualną Weil i Decseya. Na przykład przebieg pierwszej sceny miłosnej był „niemal słowo w słowo identyczny” w libretcie i scenariuszu filmowym. Przynajmniej potomkowie oszukanych autorów doczekali się orzeczenia sądu…

***

Na podstawie:

Gini Brenner: „DIE MAGIE DER MONARCHIE„. Sissi- Das Magazin zum 65. Jubiläum des Filmklassikers, Berliner Morgenpost, Collector’s Edition, 2020: 17

Danielle Willert: Sissi – Die schönsten Bilder aus den legendären Filmen, Sutton Verlag, 2019: 7

Dodaj komentarz