„Romy i droga do Paryża” – recenzja

Autorka: Michelle Marly

Tłumaczka: Urszula Pawlik

***

Pamiętam, że gdy po raz pierwszy zobaczyłam oryginalne wydanie tej książki w nieco przesłodzonej okładce od razu pomyślałam, że to zapewne kolejna cukierkowo-feministyczna biografia Romy. Jednak bardzo się pomyliłam – jestem wprost oczarowana! To elektryzująca, niesamowicie wciągająca powieść – historia losów młodej aktorki wyniesionej na piedestał w swojej ojczyźnie, poszukującej wolności, miłości i nowych wyzwań zawodowych. A to wszystko w Paryżu, stolicy zakochanych.

Zacznę od olśniewającej szaty graficznej – okładka przedstawia jedno z najbardziej znanych zdjęć Romy – w połyskującej, miedzianej oprawie. Za głową Romy znajduje się… opadająca aureola lub słońce – trudno zgadnąć. Właściwie każda interpretacja jest dobra, bo Romy straciła aureolę niewinności, wdając się w romans z Alainem Delonem. Jej gwiazda właśnie zachodziła w Niemczech, a dopiero powoli wschodziła we Francji. Do książki dołączono uroczą zakładkę, przedstawiającą trzy czarno-białe zdjęcia Romy i Alaina.

Zgodnie z cytatem zamieszczonym na początku książki, całość została podzielona na trzy części: Alain Delon, Visconti, Coco Chanel – jako że te trzy osoby zmieniły życie Romy. „Romy i droga do Paryża” to fascynująca powieść biograficzna napisana żywym, lekkim językiem. Czyta się jednym tchem.

Jestem pod ogromnym wrażeniem zgodności ze źródłami – czytając powieść od razu słyszałam w głowie autentyczne wypowiedzi Romy, które wypowiadała w wywiadach, pisała w swoim pamiętniku lub wydarzenia opisane w jej licznych biografiach. Ogromny ukłon w stronę Autorki za tak dogłębne zbadanie tematu! Nawet drobne epizody czy pojedyncze cytaty znalazły swoje miejsce w książce. Tak właśnie powinny wyglądać powieści biograficzne – solidnie osadzone na istniejących źródłach, ale jednocześnie wciągające. A przede wszystkim – w dobrym guście. Na wielki plus zasługuje również fakt, że Autorka nie opisywała erotycznych przeżyć, a jedynie dyskretnie komentowała więź łączącą ją z Delonem. Przeczytamy natomiast o pierwszym pocałunku Romy i Alaina na planie filmowym „Christine” (1958).

„Romy wiedziała, że kamera rejestruje jedynie jej twarz. […] wyraz jego błyszczących oczu mogła dostrzec jedynie ona. Nikt inny go nie zobaczy. Ani ekipa filmowa, ani widzowie w kinie. To, co widziała, należało wyłącznie do niej […] Tym razem jego usta dotknęły jej lekko rozchylonych warg. Alain ją całował. Delikatnie i z rezerwą. To był ich pierwszy pocałunek. W tym filmie. I w życiu Christine. Ale nie w jej. Mimo to Romy odniosła wrażenie, jakby całowała się pierwszy raz. Faktycznie był to pierwszy pocałunek w ich życiu. Romy pragnęła, żeby trwał wiecznie”.

W drugiej części powieści czytamy o zmaganiach Romy z przygotowaniem się do sztuki teatralnej Viscontiego „Szkoda, że ona jest nierządnicą”, w której zagrała po francusku u boku Delona. Należy wspomnieć, że Romy przez całe życie bardzo ceniła sobie współpracę z Viscontim, z którym zresztą połączyła ją dozgonna przyjaźń. Natomiast w trzeciej, najkrótszej części, czytamy o znajomości z Coco Chanel, która przygotowała kostiumy Romy do filmu „Boccaccio’70” w reżyserii Viscontiego. Nadmienię, że autorka poświęciła postaci Chanel odrębną powieść, po którą być może kiedyś sięgnę.

„Sisi, Sisi!” – krzyczą wiwatujące tłumy. Austriacko-niemiecki film o cesarzowej zrobił w świecie furorę, a szesnastoletnia Romy odbywała promocyjne tournée po Europie. Poznać ją chcieli także hollywoodzcy producenci. Cały świat stał otworem przed piękną, zdolną, absolutnie czarującą młodą aktorką. Nie spodziewała się, że cesarzowa tak mocno naznaczy jej życie, powoli jednak zamykając ją w złotej klatce, ograniczając możliwości rozwoju kariery.

Vogue.pl

W powieści znajdziemy także opis skomplikowanej relacji z matką i ojczymem oraz wiele wspomnień Romy z jej poprzednich filmów. Postać Sissi oczywiście przewija się przez niemal całą powieść, bo Romy postanowiła raz na zawsze odciąć się od tej roli. To zresztą stało się powodem mojego zainteresowania Romy. Chciałam zrozumieć, co doprowadziło ją do odrzucenia tak lukratywnej i uwielbianej przez wszystkich roli. W tej powieści znajdujemy odpowiedź. Romy chciała wyrwać się spod kurateli matki i ojczyma, chciała zaznać życia zwyczajnej młodej kobiety, kochać i być kochaną. Znajdziemy również wspomnienia dotyczące mało znanego w Polsce filmu „Monpti”. To jeden z moich ulubionych – uważam, że zresztą dużo ciekawszy niż ckliwa „Christine”. Rok przed poznaniem Alaina, Romy kręciła w Paryżu nostalgiczny film z Horstem Buchholzem, w którym się zakochała. Ze wzajemnością. Ten film stanowił swoiste przejście z roli słodkiej Sissi do dojrzalszej kobiety spragnionej prawdziwego uczucia. Jednak na przeszkodzie miłości Romy i Horsta stanął zdecydowany opór matki, Magdy Schneider, która uważała ten związek za nieodpowiedni. Rok po tym wydarzeniu Romy nie dała za wygraną – postawiła na swoim. Chciała być z Alainem za wszelką cenę. Nawet za cenę wykluczenia z rodziny i niemieckojęzycznego rynku filmowego.

Love from Paris (1957) | MUBI

„Stała się dojrzałą kobietą, która odważyła się kochać mężczyznę niezaaprobowanego przez jej rodziców. Nie była już słodką Sisi, lecz młodą kobietą, która chciała być traktowana poważnie. Od dawna jej celem było stać się prawdziwą aktorką, a nie grać przez całe życie rolę wiedeńskich dziewczątek […] Wyrwała się z kokonu rodziny, z bezpiecznej, zorganizowanej codzienności. Nagle musiała zachowywać się jak osoba dorosła”.

Jak można się spodziewać, Autorka obszernie opisuje burzliwy romans Romy i Alaina, jednak jedynie wspomina o chronicznej niewierności Delona, który naciskał na otwarty związek, nigdy nie proponując Romy małżeństwa. Trochę szkoda, że autorka nieco szerzej nie opisała notorycznych awantur, jakie podobno miały miejsce z tego powodu. Natomiast pisze, że mimo pozornego zaakceptowana tej sytuacji i odrzucenia „drobnomieszczańskich zwyczajów”, Romy w głębi duszy bardzo chciała wyjść za niego za mąż i założyć rodzinę. Tak została wychowana – tylko dla ukochanego nagięła zasady. Dalszą część tej historii chyba wszyscy znamy. Jeśli nie, to w Posłowiu przeczytamy o dalszych losach Romy.

Moja ocena: 9/10

Nie ukrywam, że bardzo chciałabym przeczytać kolejną powieść o losach Romy Schneider! Zainteresowanych tematem odsyłam również do świetnej biografii „Romy i Alain. Szalona miłość” autorstwa Güntera Krenna oraz filmu „Romy” (2009) z Jessicą Schwarz, o których swego czasu pisałam na blogu.

Za otrzymany egzemplarz recenzyjny serdecznie dziękuję Wydawnictwu Marginesy!

2 uwagi do wpisu “„Romy i droga do Paryża” – recenzja

  1. Łukasz

    Natrafiłem na ten fragment w artykule poświęconym książce i przyznam, że mnie akurat trochę mnie zniechęcił jak dla mnie zbyt opisowym spotkaniu Romy i Delona. Chociaż przyznam, że twoja recenzja opisujące dalszą wątki książki już mnie zainteresowała.

    Polubienie

    1. Nie czytałam innych recenzji, po prostu czytając ten fragment od razu w mojej głowie pojawiło się wspomnienie tej sceny z filmu. Dla mnie jest przeurocza 🙂 Sądzę, że jako Fan Romy nie będziesz zawiedziony przy lekturze tej powieści 🙂 W każdym razie – koniecznie daj znać, jeśli przeczytasz!

      Polubienie

Dodaj komentarz