Czy o cesarzowej Sisi napisano już wszystko? Oczywiście, że nie! Teraz to wiem, choć zadawałam sobie to pytanie w pierwszych latach prowadzenia bloga – i długo sądziłam, że poprzestanę na cyklu „Losy cesarzowej”. A jednak, szybko okazało się, że co jakiś czas docieram do nowych ciekawostek, mało znanych faktów. Bardzo się cieszę, że trafiłam na książkę Jeannine Meighörner (w przekładzie Krystyny Schmidt, Wyd. LIRA). Rzeczywistość przerosła moje oczekiwania.

Mamy tutaj do czynienia z bardzo sympatyczną, czasem zabawną, czasem wzruszającą, a czasem nieco irytującą historią o cesarzowej opowiadaną z perspektywy mieszkańców Innsbrucka – strażnika nocnego, pokojówki, eks-rewolucjonisty oraz wielu innych osób z różnych warstw społecznych.
Jeannine Meighörner w swojej powieści „Sisi w Tyrolu” opisuje trzy autentyczne pobyty Sisi w tyrolskim Innsbrucku na przestrzeni pięćdziesięciu lat – kolejno w 1848, 1870, 1871 oraz tuż po jej śmierci w 1898 roku. Dla porównania – jej cesarski małżonek odwiedził Innsbruck ponad trzydzieści razy, co oczywiście tylko wzmogło miłość Tyrolczyków do cesarza.
Sisi była nader oszczędna z wizytami w Innsbrucku, wolała pobliskie Merano. Jednakże wzmagało to tylko ciekawość mieszkańców – wszak była wówczas uważana za najpiękniejszą kobietę Europy! W powieści urzekło mnie zręczne przeplatanie faktów historycznych z fikcją literacką. Ktoś, kto nie zna zbyt dobrze losów cesarzowej, może się o niej bardzo dużo dowiedzieć z dialogów prowadzonych przez bohaterów. Poznajemy m.in. ekscentryczne zachcianki i zwyczaje Sisi (np. w podróży towarzyszyły jej krowy, których mleko uważała za wybitnie smaczne). Widać zatem, że autorka solidnie przyłożyła się do postawionego sobie zadania – nie ma przekłamań historycznych. Przedstawia mało znane epizody z życia Sisi – tym bardziej warto sięgnąć po tę pozycję.
Uwaga: nie mamy tu do czynienia z cukierkowo słodkim portretem cesarzowej – w wypowiedziach mieszkańców nie brakuje rozczarowania i krytyki. Mam wrażenie, że potencjał tej powieści nie został do końca wykorzystany – niektóre wątki są w mojej opinii zbyt pobieżnie opisane. Niemniej jednak – z całą pewnością wrócę do tej lektury.
Warto wspomnieć o samym pałacu Hofburg w Innsbrucku, którego gmach jest istotnie imponujący. To właśnie tutaj doszło do pierwszego w historii spotkania Sisi i braci Habsburgów, w tym Franciszka Józefa, który w ogóle nie zwrócił wtedy na nią uwagi, oraz Karola Ludwika, który – dla odmiany – faktycznie zakochał się wtedy w małej Sisi. Wiele lat później, gdy Elżbieta była już cesarzową, to właśnie Karol Ludwik zlecił przebudowę innsbruckiego pałacu, m.in. zaprojektował apartamenty specjalnie dla Sisi, które możemy podziwiać do dzisiaj. Pokoje zostały udekorowany w stylu neorekokowym – każdy w innym kolorze – zgodnie z zasadami etykiety. I tak pokój, w którym cesarzowa pisała listy, udekorowano w kolorze błękitu, zaś jej sypialnię – w kolorze szmaragdu.

Pozostałe komnaty – salon, toaleta, gabinet były zdobiła soczysta czerwień. Sisi nalegała, aby w jej sypialni znajdowało się pojedyncze łoże, nie zaś łoże małżeńskie, a także chciała mieć swój własny pokój do korespondencji. Dzisiaj poczytujemy to za oznakę jej emancypacji.
Powyżej widzimy balkon, na który w powieści przekorna Sisi nigdy nie wyszła. Natomiast w którymś z okien – w nocy – Sisi… paliła papierosy!
Warto popatrzeć też na mroczne wnętrze kościoła dworskiego, w którym rozgrywa się jedna ze scen powieści, w której Sisi na głos czyta Heinego swym towarzyszkom. Główną atrakcją świątyni jest zabytkowy grobowiec cesarza Maksymiliana (1459-1519).

Sisi poznajemy jako niespełna 11-latkę, która marzy, aby zostać w przyszłości woltyżerką. Podczas nocnej eskapady poznaje studenta prawa, rewolucjonistę z Wiednia, Aloysa Oberraucha, który urzeka ją swymi błękitnymi jak niebo oczami.

Opowiada jej o rewolucji, o Heinem, którego Sisi w przyszłości uzna za swojego mistrza. Jest urzeczony urodą, inteligencją i wrażliwością dziewczynki, która staje w obronie ciemiężonego osiołka, a także zręcznie ratuje go z opresji, gdy przedstawia go Karolowi Ludwikowi jako swojego nauczyciela. Aloys podarowuje Sisi białą papierową różę, którą jednak przez przypadek Sisi zostawia przy fontannie. Aloys zatrzymuje różę, próbuje ją oddać Sisi. Jednak, jak czas pokaże, nie będzie to łatwe nawet na przestrzeni lat…


Oberrauch zakochał się w Sisi bez pamięci, choć tylko platonicznie. Po wielu latach pracuje w komitecie upiększenia miasta Innsbrucka na wizytę Sisi, która wówczas jest już 33-letnią kobietą. Stara się jak tylko może, w nadziei, że zostanie to docenione przez Sisi. Tymczasem Sisi pamięta swoją dziecięcą przygodę, ale nie wierzy, aby ktoś to jeszcze pamiętał. Przyznaje, że znała kiedyś kogoś o tym nazwisku, ale to było jakby w innym życiu. Podczas jednego ze spotkań spoglądają sobie głęboko w oczy. Aloys ma wrażenie, że Sisi go rozpoznaje. Czy Sisi rozpozna swoją pierwszą sympatię? Jak zakończą się losy tych dwojga?
Tu niestety muszę Was odesłać do lektury. Zdradzę Wam tylko, że zdarzyło mi się uronić łezkę pod koniec lektury.
Warto wspomnieć, że Aloys Oberrauch jest postacią autentyczną. Był studentem prawa i filozofii, aktywnie uczestniczył w rewolucji w 1848 roku, wskutek czego został relegowany z uczelni. Studia podjął później w Innsbrucku, jednak jego dalsze losy nie są znane. Bardzo się cieszę, że autorka zadała sobie tyle trudu, aby prześledzić insbruckie archiwa. To również świadczy o jakości tej powieści.
Bardzo spodobał mi się również fragment:
W jej postaci wszystko jest wdziękiem: zdaje się, że nie idzie, ale unosi się w powietrzu, nie śmieje się, tylko uśmiecha, nie otwierając ust, nieśmiało niczym anioł, nie mówi, ale delikatnie szepcze.
– ewidentnie nawiązuje do słynnych słów cesarza Fryderyka o Elżbiecie:
Cesarzowa nie siada, tylko majestatycznie zajmuje miejsce; nie wstaje, tylko się podnosi; nie chodzi, tylko kroczy z godnością. Jej pojawienie się wprawiło mnie w niemy zachwyt.
Jeśli chodzi o estetykę, to polskie wydanie podoba mi się nawet bardziej niż oryginał. Podobnie jak w „Cesarzowych Habsburgów” – mamy okrągłą, błyszczącą miniaturę na okładce – tym razem jest to Sisi z portretu Winterhaltera. Przeurocza!

Podsumowując: jeśli uwielbiasz cesarzową Sisi i nie masz nic przeciwko fikcji literackiej opartej na faktach, to ta powieść jest dla Ciebie. Jest również idealna na prezent. Serdecznie polecam!

Jeśli macie ochotę na lekturę w podobnym rodzaju, to polecam „Łowcę Posagów”, „Opal Księżniczki Sissi” oraz powieści Allison Pataki o cesarzowej.
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu LIRA!